Do tragicznego wypadku doszło w środę, 9 maja, na trasie Sulechów-Kije. Rozpędzona karetka pogotowia ratunkowego uderzyła w drzewo. Zginął strażak, który był również ratownikiem medycznym. Kierowca karetki został zabrany do szpitala śmigłowcem lotniczego pogotowia ratunkowego. Lekarzowi nic się nie stało.
Do tragicznego wypadku doszło przed godz. 7.00. Najprawdopodobniej karetka pogotowia ratunkowego jechała w kierunku Sulechowa. – Z niewyjaśnionych jeszcze przyczyn kierowca karetki zjechał na przeciwległy pas ruchu i tam na poboczu uderzył w drzewo – mówi podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji.
Siła uderzenia w drzewo była ogromna. Karetka została kompletnie rozbita. Przewróciła się na bok. Ma zmiażdżony przód. Na miejsce natychmiast dojechały służby ratunkowe. Niestet,y w wypadku zginęła jedna osoba. To strażaka zawodowy i ratownik medyczny. Ranny kierowca został zabrany do szpitala śmigłowcem pogotowia ratunkowego. To strażak ochotnik. Lekarz z karetki wyszedł o własnych siłach. Nie doznał poważniejszych obrażeń.
Droga w miejscu wypadku jest zablokowana. Na miejscu pracują policjanci z zielonogórskiej drogówki oraz prokurator.
W tragicznym wypadku zginął Grzegorz Wesołowski, strażak zawodowy z JRG nr 1 w Zielonej Górze i jednocześnie ratownik medyczny. – To wielka starta i smutek dla całego lubuskiego garnizonu straży pożarnej – mówi mł. bryg. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków. Grzegorz miał 37-lat, był świetnym strażakiem i członkiem grupy ratowników wysokościowych oraz grupy chemicznej. W kraju był znanym przewodnikiem psów tropiących, który profesjonalnie zajmował się ich szkoleniami. Zawsze uśmiechnięty i gotowy do pomocy. – Zawsze gotowy do pomocy. Kiedy tylko zachodziła potrzeba to nawet w czasie wolnym stawił się w jednostce czy ze swoim pieskiem na poszukiwaniach osób zaginionych. Nigdy nie odmówił pomocy. Pomagał ludziom nawet w swoim wolnym czasie – mówi mł. bryg. Gura.
Godz. 14.00 Pomoc drogowa Maxmar zabrała już rozbitą karetkę z miejsca wypadku.