Tą zbrodnią żyła cała Polska. Maleńka Sandra skonała w męczarniach topiąc się w fekaliach

Upity Stach chciał seksu z Magdaleną, ale dwuipółletnia dziewczynka płakała, bo była głodna. Pijana matka nic sobie z tego nie robiła. Zdenerwowany płaczem kat uciszył malutką dziewczynkę uderzeniami kołkiem w głowę. Potem z pijaną matką wrzucili dziecko do wózka i wywieźli na zewnątrz. Tam wrzucili do szamba i wrócili do domu. Sandra zmarła w męczarniach topiąc się w fekaliach.

Do tragedii doszło w marcu 2008 r. Mimo, że minęło już 17 lat zbrodnia cały czas wywołuje emocje. Wszystko wydarzyło się w starej chałupie, niczym dom zły, w Przewozie. Mord maleńkiej Sandry relacjonowały wszystkie media. To było bestialstwo, trudne do przyjęcia nawet przez śledczych.

Kacperek ratował siostrę

Zaczęło się od tego, że po wsi Przewóz biegał mały chłopczyk Kacperek, braciszek dziewczynki. Wbiegł do jednego z domów i zaczął mówić, że „pan bije Sandrę”. Do starej kuźni, w której mieszkał Stach z Kacperkiem poszła jedna z zaniepokojonych sąsiadek. Nie została jednak wpuszczona do domu. Na miejsce została wezwana policja. Funkcjonariusz, który dotarł na miejsce nie zastał dziecka. Magdalena spała kompletnie pijana. Stach również był mocno upity. Zaczęto szukać 2,5-latki. Po chwili dokonano makabrycznego odkrycia. To był wstrząsający widok. W szambie pływały półnagie zwłoki maleńkiej Sandry. Sekcja wykazał, że dziewczynka w chwili wrzucania do szamba żyła. Utopiła się w fekaliach umierając w potwornych męczarniach.

Stach wrzucił Sandrę do szamba

Od razu zatrzymano Stacha i Magdalenę. Stach był konkubentem Magdaleny, z którym sypiał. Razem pili alkohol, oboje byli alkoholikami. Stach przez wódkę stracił rodzinę. Magdalena dla dzieci nie stworzyła nawet namiastki domu, tylko pijackie piekło. W dniu zatrzymania Stach i Magdalen byli upici. Prokurator z przesłuchaniem czekał do ich wytrzeźwienia. Następnie na miejscu zbrodni odbyła się wizja lokalna. Oboje przyznali się do okrutnego mordu. Ze szczegółami opowiedzieli jak Sandra została ogłuszona kołkiem. Stach pokazał jak wywieźli dziecko wózkiem na drewno na zewnątrz. Trzymając lalkę w rękach dokładnie pokazał jak wrzucił Sandrę do szamba i wrócił do domu.

Ruszył proces

Ruszył długi proces. W listopadzie 2008 r. podczas rozprawy Magdalena tłumaczyła się tym, że była pijana i spała. Mówiła, że nie pamięta przebiegu makabrycznego zdarzenia. Mało tego. Oskarżyła policjantów oraz przesłuchującego ją prokuratora o wymuszenie biciem przyznania się do winy. Oczywiście kłamała. Kilka razy płakała wchodząc na salę sądową. Podczas jednej z rozpraw przeprosiła swoją matkę za to, co zrobiła. Kiedy indziej wykrzyczała „niech nie dożyję roku jak to zrobiłam”. Stanisław niemal zawsze milczał. Siedział spokojnie. W więzieniu zaczął nawet pisać wiersze. Wysłał list do sądu. Tłumaczył w nim, że nie wie, co zrobił. Wyjaśniał, że kołkiem chciał… odgonić psa od jedzenia. Podczas jednej z rozpraw wyjaśniał, że do pomieszczenia w kuźni wbiegły psy. Jadły resztki jedzenia z podłogi. To go zdenerwowało. „Rzuciłem kołkiem, zobaczyłem po chwili krew”. Sugerował, że może wtedy uderzył Sandrę. Mówił, że nie chciał jej zamordować.

Ludzie mówili

Sąd ograniczył Magdalenie władzę rodzicielską. Nie była w stanie jej zapewnić jak matka. Świadkowie w sądzie opowiadali, że o dzieci dbała. Dziwili się dlaczego nie zareagowała, kiedy Stach uderzał Sandrę. Nie potrafili zrozumieć dlaczego razem z nim wywiozła dziecko i wrzuciła do szamba. Dlaczego godziła się na to. Stach również nie miał złej opinii. Ludzie mówili o nim, że to spokojna osoba. Nawet kiedy był pijany nikogo nie zaczepiał. Nie atakował nigdy dzieci.

Adwokaci oskarżonych obronę oparli na chorobie alkoholowej Stacha i Magdaleny. W przypadku Stacha sugerowali, że doszło do nieodwracalnych zmian na tle psychicznym spowodowanych nadużywaniem alkoholu. Obrońca Magdaleny sugerował, że kobieta w dniu mordu miała bać się Stacha, dlatego nie zareagowała, tylko mu pomogła.

Mowy końcowe

Mowa końcowa prokuratora Krzysztofa Pieńka pokazała piekło jakie spotkało 2,5-letnią Sandrę. „Sandra płakała. Mężczyzna uderzył dziecko kołkiem w głowę. Trzymał dziewczynkę za rękę i wiszącą bił jak w worek”. Maleńka Sandra jeszcze żyła. Stach z Magdaleną włożyli ogłuszone i zakrwawione dziecko do drewnianego wózka. Wywieźli maleńką dziewczynkę na podwórko. Stach odsunął wieko zakrywające wlot do szamba. Sandra została wrzucona. Umarła topiąc się w fekaliach. – Odebrano najwyższą wartość, życie. W tym przypadku zbrodnia jest jeszcze większa, bo zamordowano dziecko – zaznaczał prokurator Pieniek. Podkreślił, że to nie było zwykłe zabójstwo na melinie. „Ofiara to mała, zaledwie 2,5-letnia dziewczynka, która nie poznała smaku życia”.

Dla Stacha prokurator zażądał dożywocia, dla Magdaleny 25 lat więzienia. – Wywożąc dziecko wózkiem do szamba, godziła się na zbrodnię. Nie rzuciła się ratować swojego dziecka, jak zrobiłaby to z pewnością każda inna matka – mówił w sądzie prokurator Pieniek.

Zapadł wyrok

Wyrok ogłoszono, 9 grudnia, 2009 r. Sąd uznał oskarżonych winnymi zbrodni. Stach został skazany na 25 lat więzienia, Magdalena usłyszała wyrok 15 lat pobytu w więziennej celi i już wyszła. Skazani decyzję sądu przyjęli bez żadnych emocji. Stach stał z kamienna twarzą. Nie drgnął mu nawet policzek. Magdalen nawet nie mrugnęła oczami słuchając wyroku. Nie zareagowała kiedy sędzia mówiła ile ciosów kołkiem zadano jej córeczce. Nie zaszlochała kiedy słyszała o tym jak wywoziła własną córeczkę w wózku na drewno. Stała i słuchała jak bezduszny robot.

Sędzia podkreśliła, że najbardziej bohatersko zachował się braciszek zamordowanej dziewczynki. Mały Kacperek widząc co się dzieje biegał po wsi szukając pomocy. Nie zdążył.