– Na dziś nie mamy żadnej możliwości zabezpieczenia się przed atakami na taksówkarzy – mówi Krzysztof Czarnecki, prezes City Taxi w Zielonej Górze.
W sobotę nocą 27 kwietnia Włodzimierz L., taksówkarz z wieloletnim stażem, stał na ul. Dworcowej. Tam wsiadł do jego taksówki mężczyzna, który zamówił kurs na ul. Tarpanową w Raculce. Taksówka ruszyła w drogę. Po dotarciu na miejsce mężczyzna wysiadł z samochodu. – Bez słowa zaatakował taksówkarza zadając mu cios w szyję – informuje podinsp. Mariusz Olejniczak z zielonogórskiej policji. Taksówkarz zaczął się bronić. – Zdecydowana postawa z pewnością zniechęciła napastnika – mówi podinsp. Olejniczak. Taksówkarz zachował zimną krew i zaalarmował o napadzie policję. Podał miejsce zdarzenia i przekazał dyżurnemu, że mocno krwawi.
Na miejsce natychmiast ruszyły policyjne patrole. Wezwano również pogotowie ratunkowe, które zajęło się poszkodowanym taksówkarzem. – Kilkanaście minut po zdarzeniu napastnik został zatrzymany – mówi podinsp. Olejniczak. Uciekał z miejsca zdarzenia.
Mężczyzna trafił do policyjnej celi. W poniedziałek prokurator postawił mu zarzut usiłowania zabójstwa, za co grozi nawet dożywotnie więzienie. 22-latek z Żagania został aresztowany przez sąd na trzy miesiące, wcześniej był już karany. Trwa ustalanie motywu ataku. Wszystko wskazuje na to, że bandyta przygotowywał się do zbrodni. Z domu zabrał nóż kuchenny. Po zadaniu ciosu w szyję nie udało mu się jednak obrabować taksówkarza z powodu jego zdecydowanej obrony.
Taksówkarze w Zielonej Górze są wstrząśnięci sobotnim atakiem nożownika. – Nigdy nie wiemy, kto wsiada do taksówki i jakie ma zamiary – mówi Krzysztof Czarnecki, prezes City Taxi dodając, że taksówkarz to niebezpieczna profesja. Prezes City taxi wraca pamięcią do 1981 r. Wtedy koło Centrali Rybnej w Zielonej Górze został zamordowany taksówkarz Krzysztof B. – Próbowaliśmy po tym zdarzeniu oddzielać kabinę pasażera od kierowcy, ale w klatce nie da się pracować, a dźgnąć nożem taksówkarza można przez siedzenie – mówi K. Czarnecki. Były również lampki-alarmy montowane koło kogutów. Po włączeniu pulsowały informując, że w taksówce dzieje się coś złego. To również się nie sprawdziło. – Na dziś nie ma żadnej skutecznej metody ochrony przed napastnikiem w taksówce. Na szczęście tego typu zdarzeń nie ma wielu – mówi K. Czarnecki.
Taksówkarze opowiadają o różnych przygodach z kursów. – Czterech pijanych facetów każe się wieźć daleko do wsi za Zieloną Górą, a potem gaszą papierosy na tapicerce w aucie – opowiada nam taksówkarz z 23-letnim stażem. Inny podkreśla, że na porządku dziennym są ucieczki klientów. – Nie ma sensu gonić kogoś dla 20 zł, co również przecież nie jest bezpieczne – mówi K. Czarnecki. Zmorą są pijani klienci. – Awanturują się, grożą. Nocą ciągle coś się dzieje – mówi Andrzej z jednego z postojów w centrum miasta. – Niestety, zagrożenie podczas kursów mamy wpisane w zawód – mówi K. Czarnecki.
Piotr Jędzura