Bożena Marczykowska zaginęła 20 października 2013 r. Ostatni raz widziano kobietę w okolicach ogródków działkowych w Bytomiu Odrzańskim. Przed zaginięciem zadzwoniła do męża. To był ostatni kontakt z panią Bożeną. Od tego czasu nikt jej już nie widział i nie słyszał. Znaleziono rower zaginionej kobiety. Później przeszukano nawet teren po byłej żwirowni. I nic. Wszystko wskazuje na morderstwo, ale ciała nigdy nie odnaleziono.
Tą sprawą żył cały Bytom Odrzański. Głośno było też w regonie. Bożena Marczykowska dziś ma 56 lat. Jej bliscy i znajomi nie widzieli jej od 7 lat. – Straszne w tym wszystkim jest to, że nie wiadomo co się stało z Bożenką, gdzie jest, dokąd poszła, czy ktoś zrobił jej coś strasznego. Może leży gdzieś w lesie zakopana głęboko. Nic nie wiemy – mówi nam bliska znajoma zaginionej kobiety.
Była niedziela 20 października 2013 r. Bożena Marczykowska na rowerze wracała do domu. Nie dojechała jednak do celu. Zaginioną ostatni raz widziano około godz. 13.00 na drodze do ogródków działkowych. W dniu zaginięcia zadzwoniła do męża pracującego za granicą. To był ostatni kontakt z kobietą. B. Marczykowska nie pojawiła się w pracy. Rodzina zgłosiła nowosolskiej policji zaginięcie. Natychmiast ruszyły poszukiwania. W poniedziałek, 21 października, policja i strażacy przeszukali lasy oraz pola w okolicy. W akcji wziął udział specjalny pies do poszukiwań osób. Poszukiwania w terenie prowadziło ponad 100 osób. Niczego nie znaleziono. Poszukiwaniami zajęli się policjanci kryminalni. Po zaginionej nie było śladu. Telefon kobiety nigdy nigdzie się nie zalogował. Z czasem typowe poszukiwania zostały wstrzymane.
Wokół zaginięcia kobiety zaczęły powstawać „zabójcze historie”. Jedna z nich w pewnym momencie obiegła niemal całe województwo. Pojawiła się opowieść o tajemniczym autostopowiczu. Mężczyznę na trasie koło Bytomia miała zabrać na stopa kobieta właśnie w dniu zaginięcia Bożeny Marczykowskiej. To był dobrze ubrany mężczyzna. Podczas jazdy samochodem niespodziewanie pokazał kobiecie, że w torbie ma siekierę. Po chwili zapytał kierującą o coś jeszcze bardziej dziwnego, „czy myśli o tym, jakby wyglądała w trumnie” lub „ czy wie jakby wyglądała w trumnie”. Wtedy kobieta wystraszyła się na dobre autostopowicza. Podczas jazdy powiedziała do nieznajomego, że chyba złapała gumę. Zatrzymała samochód i poprosiła, żeby autostopowicz wysiadł i sprawdził, co się stało z kołem. Kiedy mężczyzna wysiadł wystraszona kobieta natychmiast odjechała.
Okazało się jednak, że autostopowicz był widziany również w okolicach Słubic. Tam w torbie miał jednak piłę. Nauczycielka podwoziła go również na trasie koło Zielonej Góry. W torbie miał tym razem noże. Był również widziany na trasie koło Gorzowa. Wystraszona kobieta, którą pytał o to „jakby wyglądała w trumnie” również „niby złapała gumę” i uciekła. Autostopowicz okazał się jedynie wymysłem, który szybko został zmodyfikowany i błyskawicznie obiegł region. „Zabójcza” legenda już ucichła.
W 2013 r. został zatrzymany znajomy zaginionej kobiety. Podczas przesłuchania mężczyzna powiedział, że w dniu zaginięcia nie było go w Bytomiu Odrzańskim. Tymczasem na nagraniu z monitoringu w mieście wyraźnie go widać. To nie koniec. Znajomy zaginionej w domu u siostry miał wyprać ubrania, które miał na sobie w dniu zaginięcia. Mężczyzna został jednak zwolniony z braku dowodów jego udziału w zaginięciu mieszkanki Bytomia Odrzańskiego.
Mniej więcej pół roku po zaginięciu, w 2014 r. znaleziono rower Bożeny Marczykowskiej. O to był jedyny konkretny trop po zaginionej. Jednoślad znaleziono w okolicach Bytomia Odrzańskiego. Chociaż rower wydawał się ważnym tropem, niczego jednak nie wniósł do poszukiwań.
Pod koniec kwietnia 2015 r. wydawało się, że policja i prokuratura mają konkretny trop w sprawie morderstwa, które od początku było głównym wątkiem w sprawie zaginięcia Marczykowskej. Podczas pożaru łąki w okolicach Bytomia Odrzańskiego strażacy na pogorzelisku znaleźli kość. Wstępne badania kryminalistyczne potwierdziły, że to ludzka kość udowa. Kolejne badania wykluczyły to, że kość pochodziła z pochówku w czasie II wojny światowej. Śledczy kość powiązali z zaginięciem B. Marczykowskiej.
W dniu 11 czerwca 2015 r. kilkadziesiąt osób, podzielonych na grupki, centymetr po centymetrze przeszukiwali teren starej żwirowni koło miejscowości Bycz. Nakłuwali ziemię, sprawdzali krzaki. Strażacy w łodzi pływali po niewielkim zbiorniku wodnym. Używali sondy sprawdzając dno zbiornika. Szukali ciała Bożeny Marczykowskiej lub jej rzeczy. Mimo szczegółowych poszukiwań niczego nie znaleziono. Śledztwo znowu utknęło w martwym punkcie. W końcu w 2017 r., po 5 latach nowosolska Prokuratura Rejonowa umorzyła sprawę dotyczącą zabójstwa Bożeny Marczykowskiej. Sprawa zaginięcia kobiety, która dziś ma 56 lata, cały czas pozostaje kryminalną zagadką. Mimo wielu prób i wysiłków śledczych akta zaginięcia kobiety trafiły do archiwum X. Najbliżsi zaginionej są przekonani, że doszło do morderstwa. B. Marczykowska nie miała żadnego powodu, żeby zniknąć lub uciec z domu zostawiając swoją rodzinę.