Sprawa mandatów wypisywanych przez policjanta z Zielonej Góry odbiła się szerokim echem. Po pierwsze nie został za to ukarany przez szefów zielonogórskiej komendy, po drugie mógł wsadzić do więzienia osoby, na które wypisywał mandaty, a po trzecie mógł robić to ze strachu. Jak było? Wyjaśnić ma postępowanie.
Sprawa mandatów owiana jest jak na razie tajemnicą. Dotyczyć ma policjanta z kilkuletnim stażem. Był członkiem koszykarskiej drużyny policjantów. – Ponieważ grał z zastępcą komendanta był pod specjalnym kloszem i ochroną – mówią nam zielonogórscy policjanci.
Bomba wybuchła kiedy okazało się, że policjant wypisywał lewe mandaty. – Wystawiał je na lumpów z Zielonej Góry. Bezdomnych, którzy o tym nie wiedzieli – opowiadają policjanci. Mandaty dotyczyły najczęściej maseczek.
Sprawa lewych mandatów została oficjalnie wykryta dopiero kiedy „koszykarz” został przeniesiony do innego komisariatu. Nieoficjalnie na komendzie w Zielonej Górze nie został za to ukarany.
Sprawa jest poważna. Swoim postępowaniem policjant mógł wsadzić osoby z mandatów do więzienia ze względu na niewypłacalność i fakt, że o tym nie wiedziały. Teraz cała ta sprawa jest objęta wewnętrznym postępowaniem.
Zielonogórscy policjanci mówią jednak, że byli zmuszani przez szefów komendy oraz naczelników do wypisywania mandatów. Mówią o co najmniej pięciu mandatach z jednej służby. – Usłyszeliśmy jasny sygnał mandaty, a nie pouczenia, których nam zabroniono – mówi policjanci. Jeżeli nie przywozili mandatów ze służby oznaczało, że nic nie robili.
Policjant mógł więc wypisywać lewe mandat również ze strachu. – Część z nam od lat nie dostaje pieniędzy na święta właśnie za to, że wypisujemy za mało mandatów – mówią oburzeni policjanci. Dodają, że są nagminnie karani za brak kamizelek lub brak czapki na głowie podczas interwencji.
W czwartek, 29 kwietnia, z fotel komendanta miejskiego zielonogórskiej policji został odwołany mł. insp. Jarosław Tchorowski. Stracił stanowisko w atmosferze skandalu związane z wcześniejszym szczepieniem na koronawirusa i w czasie trwającego postępowania dyscyplinarnego. Stanowisko ma stracić również jego zastępca.