Ponad 100 hektarów w ogniu. Gigantyczny pożar wybuchł w piątek. Po godz. 22.00 paliły się łąki od Brodów po Nietków. – Uciekaliśmy z płomieni, uratowaliśmy wozy bojowe, węże się spaliły – relacjonowali ochotnicy z Czerwieńska. To robota podpalacza. Podłożył ogień przynajmniej w kilkunastu miejscach w krótkich odstępach czasu.
Około godz. 21.30 najtrudniejsza sytuacja była w Nietkowie. Płomienie podchodziły pod domy. Paliły się trzciny na polu przylegającym do budynków. Strażacy zawodowi z Zielonej Góry, Sulechowa oraz ochotnicy z Czerwieńska i okolicznych miejscowości skupili się na obronie domów. – Sytuacja była dramatyczna – powiedział st. kpt. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków. Ludzie wyszyli ze swoich domów. Z każdym podmuchem wiatru ogień robił się coraz większy.
Na szczęście płomienie nie przeszły przez cienki pas zaoranej ziemi dzielącej trzciny od domów. Przy jednym z budynków trzcina rosła jednak przy posesji. Strażacy zalewali ją wodą, aby uchronić dom. Udało się.
Jedna z linii obrony została zorganizowana na asfaltowej drodze w Nietkowie. Tam spotkaliśmy ochotników z Czerwieńska. Niektórzy mieli spalone włosy na głowie. Opowiadali o piekle, które rozgrywa się na polach w kierunku Odry. – Płonie wszystko od Nietkowa po Brody, aż do samej rzeki – mówili ochotnicy z Czerwieńska. Z ogniem walczyli używając trzech wozów bojowych. W pewnym momencie płomienie odcięły ich z dwóch stron. – Temperatura w samochodach natychmiast zrobiła się bardzo wysoka. Na szczęście udało nam się wyjechać z płomieni – relacjonowali walkę z pożarem. Ogień strawił jednak strażackie węże. Nie było czasu na zwijanie.
Niemal w tym samym czasie strażacy kończyli gasić pola w okolicy miejscowości Brody. Po godz. 22.00 st. kpt. Gura powiedział nam, że straż ma do czynienia przynajmniej z kilkunastoma podłożeniami ognia. Płomienie rozprzestrzeniły się aż na kilkadziesiąt miejsc tworząc gigantyczny pożar. W sumie około godz. 22.00 w ogniu było ponad 100 hektarów. Sytuacja cały czas była nieopanowana.
Z ogniem około godz. 23.00 walczyło 20 zastępów zawodowej i ochotniczej straży pożarnej. To ponad 60 osób. Wozy nieustannie dowoziły wodę czerpaną z hydrantów. Sytuacja była bardzo trudna. Gaszenie utrudniał silny wiatr. W dodatku walkę z płomieniami prowadzono w ciemnościach. To nie koniec kłopotów. Dojazd od płonących miejsc jest bardzo trudny. – Kilka wozów gaśniczych utknęło w miękkim gruncie – mówi st. kpt. Gura. Samochody nie były w stanie wyjechać z pola. – Linie obrony zostały ustawione na wyasfaltowanych odcinkach – mówi st. kpt. Gura. Strażacy cały czas szukali odpowiednich dróg dojazdowych, po których mogą jechać ciężkie wozy gaśnicze.
Mieszkańcy Nietkowa przyznają, że boją się o swoje domy. – Będę całą noc pilnował posesji – przyznał jeden z mężczyzn. Straż informuje, że pożary to robota podpalacza. Płomienie pojawiały się co jakiś czas w nowych miejscach. Na przykład, kiedy strażacy kończyli gasić pożar w Brodach, po chwili zapaliło się pole w Nietkowie, a wcześniej w okolicach Czerwieńska. – To podpalenia, to pewne – mówią mieszkańcy Nietkowa. Z ich relacji wynika, że pierwsze podpalenie pojawiło się około godz. 14.00. Potem było już tylko coraz gorzej. – Widziałem dwóch młodych chłopaków na skuterku. Wyjechali z pola, a po chwili pojawiły się płomienie – mówi nam mieszkaniec Nietkowa. Kolejna osoba powiedziała to samo. Ludzie zebrani w grupce mówili, że do drobnych pożarów dochodziło od około dwóch miesięcy.
Walka z płomieniami trwa.