Trzy samochody dachowały na trasie za Zawadą. Na jezdni było lodowisko (zdjęcia)

    Do zdarzeń doszło w poniedziałek rano na prostym odcinku drogi w odstępach po około pół godziny. Do rowów wpadły fiat brava, mercedes i ford mondeo. Na jezdni było dosłownie lodowisko.

     

    --- Czytaj dalej pod reklamą ---

    Pierwszy samochód wyleciał z drogi na zakręcie, wpadł do głębokiego rowu. Pół godziny później kierowca mercedesa jadącego w kierunku Zawady na prostym odcinku drogi wpadł w poślizg i wleciał do rowu. To nie koniec zdarzeń na trasie. Minęło kolejne pół godziny. Na drodze była już policja i straż pożarna. Wtedy kierowca forda jadącego od strony Zawady zauważył radiowóz. Zahamował, wpadł w poślizg, wyleciał z drogi i dachował w rowie. – To nie pierwszy raz, ta droga każdego roku jest tak zalodzona po przymrozkach. Jej zarządca nie zwraca uwagi na bezpieczeństwo – podkreślał kierowca forda. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Samochody z rowów wyciągnęła pomoc drogowa. Na trasie były chwilowe utrudnienia i wstrzymywanie ruchu. Potem ruchem wahadłowym kierowała policja i straż pożarna.

    Policja zawiadomiła zarządcę drogi o problemie zalodzenia nawierzchni. Zgłosiła to również straż pożarna. Piaskarki jednak nie było. Strażacy sami zaczęli sypać asfalt solą. Był tak oblodzony, że trudno się nawet chodziło po jezdni. Z pewnością ciężko się również jechało.

    Kierowcy wpadli dosłownie w pułapkę. Część drogi od Zawady nie była zalodzona, jechali więc z normalną prędkością. Na prostej okazało się, że jest lód. I wtedy zaczęły się problemy. – To było nie do przewidzenia – mówili kierowcy.

    Skończyło się na mandatach w wysokości po 300 zł za niedostosowanie prędkości jazdy do warunków panujących na drodze.

    Tymczasem dopiero po godz. 8.00 na drodze pojawiła się piaskarka. Wtedy już lód topniał od soli wysypanej przez strażaków. – Kraksy to wina zarządcy drogi i służb odpowiedzialnych za jej utrzymanie – mówili zgodnie kierowcy jadący drogą. Zdaniem kierujących chodzi tylko o oszczędność. – Na bezpieczeństwo nikt nie zwraca uwagi – mówili kierowcy.

    O zdanie w tej sprawie zapytaliśmy Powiatowy Zielonogórski Zarząd Dróg, do którego należy odcinek z Zawady do Cigacic. – Drogi są monitorowane. Około godz. 4.00 nad ranem trasa została sprawdzona osobiście przez szefa firmy. Nie było wtedy ślisko.  To musiała być kwestia dwóch lub trzech godzin, kiedy trasę zmroziło – mówi Agnieszka Stelmasik, dyrektor Powiatowego Zielonogórskiego Zarząd Dróg, która podkreśla, że około godz. 7.00 jechała do pracy. – Przejechałam bez problemów. Kierowcy musieli jechać trochę za szybko – dodaje.

    Zarządca drogi nie ma żadnych uwag na pracę firmy zajmującej się zimowym utrzymaniem dróg powiatowych. – Nigdy nie było żadnych problemów – mówi dyrektor Stelmasik. Nie ma również potrzeby zmian w systemie monitorowania tras zimą. – Ten, który obecnie działa jest dobry, nie mamy do niego żadnych uwag – zapewnia dyrektor Stelmasik.

    Jeżeli podejrzewamy zaniedbania ze strony zarządcy drogi lub firmy odpowiedzialnej za zimowe utrzymanie tras, możemy to zgłosić w prokuraturze. – Zgłoszenie zostanie rozpatrzone. Zastanowimy się czy wszczynać w sprawie śledztwo – mówi prokurator Grzegorz Szklarz, rzecznik zielonogórskiej Prokuratury Okręgowej. Mamy również możliwość wejścia na drogę w sporze cywilnym z zarządcą drogi i dochodzenia swoich praw.