Maciej M. dentystce z Nowej Soli obiecywał wspólny dom, życie. Mówił o miłości. W rzeczywistości perfidnie zagrał na uczuciach kobiety wyłudzając 300 tys. zł. W poniedziałek, 7 maja, przed zielonogórskim sądem karnym zapadł wyrok. ,,Tulipan” ma iść do więzienia na dwa lata i oddać dentystce 160 tys. zł. To nie koniec. Maciej M. od terapeutki z Zielonej Góry ,,wyciągnął” 200 tys. zł. Też brutalnie zagrał na uczuciach kobiety. Tą sprawą zajmuje się już prokuratura.
„Tulipana” Macieja M. w poniedziałek nie było w sądzie. O wyroku dowie się od swojego adwokata. Od samego początku unikał rozpraw. Sędzia Ewa Fliegner z zielonogórskiego sądu okręgowego uznała Macieja M. winnym. Mężczyzna za wyłudzenie majątku od dentystki i grożenie jej córce ma trafić do więzienia na dwa lata. Sąd nakazał Maciejowi M. zwrot 160 tys. zł. Dostał też 15 tys. zł. grzywny. Wyrok ma zostać podany do publicznej wiadomości w prasie. Wyrok nie jest prawomocny.
Sędzia Fliegner pokreśliła, że Maciej M. wyjątkowo brutalnie zagrał na uczuciach kobiety. Bezwzględnie wykorzystał jej potrzeby emocjonalne. – Wyrok w takim wypadku musi być surowy, żeby stał się przestrogą dla innych. Stąd decyzja o bezwzględnym więzieniu – uzasadniała sędzia Fliegner. Sędzia dodała, że skazany specjalnie stworzył „bajeczki o firmie”. – Nie swoim kosztem żył jak pączek w maśle, chociaż w rzeczywistości był osobą bezrobotną – mówiła sędzia Fliegner.
Wszystko zaczęło się w marcu 2015 r. 53-letnia dentystka Aneta z Nowej Soli została zaczepiona na portalu randkowym przez 45-letniego Macieja M. Stomatolog po rozwodzie chciała na nowo ułożyć sobie życie. Maciej M. wiedział do kogo pisze. Znał matkę dentystki, też lekarkę. Wiedział, że Aneta jest od niego o 8 lat starsza. W końcu doszło do spotkania.
Maciej, absolwent Viadriny we Frankfurcie nad Odrą, doskonale znający język niemiecki, sprawiał wrażenie konkretnego i zaradnego. Powiedział, że jest właścicielem firmy transportowej. Ma kilka ciężarówek w Zielonej Górze. Opowiadał o wspólnym życiu z dentystką. Planował budowę domu. Snuł dalekie plany na przyszłość i miłość.
Jednocześnie Maciej wywierał presję na dentystce po to, żeby nie pytała go o jego dawne partnerki i byłą żonę. Tłumaczył, że został przez nie skrzywdzony. Opowiadał, że jego była żona jest niezrównoważona psychicznie i na jej leczenie wydał 130 tys. zł.
Pod koniec kwietnia 2015 r. Aneta pojechała z Maciejem do Warszawy. Mieli przywieźć rzeczy córek dentystki, które zaczynały studia stomatologiczne. Po powrocie do Zielonej Góry Maciej powiedział Anecie, że podczas ich pobytu w Warszawie okradziono jego mieszkanie. Dodał też, że wspólnik, bez jego wiedzy, wypłacił z konta firmy pół miliona złotych. Powiedział Anecie, że chce przywieźć do siebie 12-letniego syna. Widok ogołoconego mieszkania będzie dla niego jednak zbyt wielkim przeżyciem. Dodał, że musi wynająć inne mieszkanie. Tak też zrobił, ale mieszkanie trzeba było wyposażyć. Razem pojechali do Ikei do Poznania. Maciej miał już gotową listę mebli do zakupu. To wtedy wyłudził od Anety pierwsze 9 tys. zł. I zaczęło się. Potem już co chwilę brał pieniądze od dentystki, np. na zakup pralki czy też innych artykułów AGD. Z czasem doszły pieniądze na utrzymanie ciągłości firmy, między innymi na tankowanie tirów. Od tego czasu przez półtora roku Maciej M. wyłudził od dentystki 300 tys. zł.
Złe intencje Macieja odkryła córka Anety. Jej matka wpadła w spiralę długów, co zauważyła córka. Potrzeby Macieja były tak wielkie, że dentystka pożyczała pieniądze nie tylko od znajomych, ale też od pacjentów. W rezultacie wpadła w ogromne długi, których nie była w stanie spłacać.
Kobiety skontaktowały się z ojcem Macieja. Ten pogrążył syna. Powiedział, że syn nie jest uczciwym człowiekiem. Już na studiach wziął od kolegi pieniądze na sprowadzenie auta z Niemiec. Samochodu nie sprowadził.
Kiedy kobiety odkryły oszustwo Maciej stał się agresywny. Groził dentystce. Mówił, że oszpeci twarz jej córki lub naśle na nią Ukraińców. Groził, że skompromituje dentystkę informując NFZ o łapówkach. Nie wiedział jednak, że dentystka nie miała zawartej umowy z NFZ.
Kiedy już było pewne, że kobieta jest oszukiwana, udało się jej namówić Macieja do podpisania umowy pożyczki na kwotę 160 tys. zł. Potem jednak dalej pożyczała mu pieniądze, bo chciała, żeby stanął na nogi i oddał jej cały dług.
Po rozstaniu z Anetą, Maciej od razu poznał terapeutkę z Zielonej Góry. Działał tak samo jak w przypadku Anety. Powiedział, że jest prezesem dużej i znanej firmy transportowej w Zielonej Górze. Parkował nawet swoje auto koło siedziby firmy. Od zielonogórzanki wyłudził 200 tys. zł. Tą sprawą już zajmuje się prokuratura.
Jest jeszcze jedna ofiara oszusta Macieja, również lekarka. Nie chciała jednak zeznawać podczas procesu. Powiedziała, że zamknęła ten rozdział życia i nie chce mieć już nic wspólnego z Maciejem.
Skazany podczas procesu wyjaśniał, że pieniądze od Anety nie były pożyczkami. Mówił, że czuł się utrzymankiem dentystki, chociaż nawet razem nie mieszkali. Ma o sobie ogromne mniemanie. Nie pracuje, bo „nie ma firmy, która będzie potrafiła wykorzystać jego możliwości intelektualne”. Ustaliliśmy, że przez wiele lat był spedytorem w dużej firmie w Zielonej Górze. – Był już skazany przez tutejszy sąd za wyłudzenia pieniędzy od szefów firmy transportowej, w której pracował – mówi sędzia Fliegner. Chodziło o 300 tys. zł. Wtedy też podawał się za prezesa firmy. Potrafił służbowym autem jechać w góry i uciec nie płacąc rachunków za pobyt czy organizację imprez w restauracjach.
Obecnie utrzymuje się z prac dorywczych zarabiając miesięcznie ok 4. tys. zł. Ciążą na nim też ogromne zaległości komornicze. Ze spłatą zobowiązań z pewnością będą ogromne problemy.