Mrożąca krew w żyłach informacja dotarła do nas około godz. 11.00. W Szklarce Radnickiej, małej miejscowości koło Krosna Odrzańskiego znaleziono kobietę. Martwą, leżącą w kałuży krwi.
Wjeżdżamy do Szklarki Radnickiej. Za oknem auta szaro, mokro, leżą resztki śniegu. Szybko lokalizujemy miejsce tragedii. To duży dom z napisem sołtys wiszącym na ścianie oraz wejściem do sklepu spożywczego.
Nie trudno zauważyć miejsce, bo przy wejściu stoją policyjne radiowozy, są również funkcjonariusze i lekarz. Wokół nie ma żadnego zamieszania, nic się nie dzieje. Pusto. Ktoś wszedł do sklepu, postał chwilę i poszedł dalej.
Asp. sztab. Justyna Kulka z policji w Krośnie Odrzańskim potwierdza nam znalezienie ciała kobiety. I to jedyna informacja, jaką dostaliśmy od policji około południa. Na miejscu cały czas trwały policyjne czynności.
Idziemy w kierunku starych, połączonych ze sobą domów. Na parterze jednego z nich spotykamy dwie osoby. Co tam się stało? – Powiem panu co się stało. To, że za mało alkoholu było – odpowiada starszy mężczyzna. Mówi, że Anka piła cały czas.
Kobieta, którą w czwartek znaleziono martwą, rok temu straciła córkę. Dziewczyna popełniła samobójstwo. – Poszła na tory – mówi nam ze smutkiem kobieta stojąca na chodniku. Szklarkę Radnicka przecina uczęszczany szlak kolejowy. W czasie rozmowy pojawił się szynobus. Wsiadło kilka osób i odjechał.
– W środę Ankę z torów ściągałam. Siedziała na torach i na pociąg czekała – mówi nam młoda kobieta. – Już byłoby po niej – dodaje. Kobieta opowiada, że znała kobietę. Miała z nią nawet sprawę sądową. – Przegrałam – mówi rozżalona. Ludzie mówią, że z Anką same kłopoty były.
W domu Anka sama była. Tak mówią jej sąsiedzi. Od dawna piła. – Tam cały czas był alkohol, za dużo alkoholu – mówi nam kolejna z sąsiadek. Mąż Anki siedzi w więzieniu od dawna. – Resztę dzieci już dawno jej pozabierali, ale dla nich to pewnie lepiej, chociaż one o tym jeszcze nie wiedzą, z pewnością z matką chciały być – mówią ludzie.
Po południu wyjeżdżamy z szarej Szklarki Radnickiej. We wstecznym lusterku widzimy czerwony samochód, który przywiózł rodzinę Anki. Nadal są tam też policjanci.
O godz. 15.15 policja podaje kolejny oficjalny komunikat. – Wykluczamy udział osób trzecich w zdarzeniu – mówi asp. sztab. Kulka.