Mieszkańcy miejscowości Bobrowniki koło Nowej Soli w środę, 13 maja, zablokowali drogę w swojej miejscowości. Nie wpuścili ciężarówek, które od kilku dni zwożą odpady nieznanego pochodzenia na wysypisko w okolicy. Mówią, że od kilku dni z wysypiska śmierdzi i jest ono zagrożeniem dla wody, którą piją. Na miejsce przyjechała nowosolska policja, ochrona środowiska i władze gminy
Bobrowniki (gmina Otyń) koło Nowej Soli to miejscowość położona w malowniczej okolicy. Leży otoczona łąkami, lasami, w pobliżu rzeki. To atrakcyjne miejsce do zamieszkania. Od kilku dni zaczęły tam jednak jeździć ciężarówki wyładowane jakimiś odpadami. – Naliczyłem 40 takich transportów ciężarówek dziennie. Wszystkie wyładowane śmierdzącymi odpadami – mówi Robert Kowalewicz, radny gminy Otyń. Mieszkańcy Bobrownik już we wtorek, 12 maja, wieczorem zablokowali drogę. Pilnowali jej przez całą noc nie wpuszczając ciężarówek. Pojawił się nawet znak zakazu wjazdu dla samochodów powyżej 3,5 tony.
W środę, 13 maja, mieszkańcy Bobrownik kontynuowali blokadę. – Nie zgadzamy się na zwożenie śmierdzących i nieznanych odpadów do naszej miejscowości – mówi Bożena Kryca. Kilkadziesiąt osób nie pozwalało ciężarówkom wjeżdżać na wysypisko stojąc im na drodze. Na miejsce przyjechała nowosolska policja oraz Barbra Wróblewska, burmistrz gminy Otyń. Ciężarówki zablokowano, ale nie na długo. Okazało się, że znak zakazu wjazdu został postawiony bez wymaganego zezwolenia. W rezultacie wykopano go. Ciężarówki zaczęły jechać na wysypisko. Protestujący przenieśli się pod wjazd na składowisko odpadów. Tak próbowali blokować drogę ciężarówkom z odpadami. Przy wysypisku faktycznie mocno śmierdziało. Ludzie mówią, że od kilu dni czują smród w swoich domach.
Śmieci do Bobrownik zwozi firma z Nowej Soli. Do ich składowania wykorzystuje wysypisko po dawnym Dozamecie. – Powiedzieli mi, że to wszystko jest eko. Jednak to coś eko śmierdzi. Widać jakieś folie. Sterta wyraźnie paruje. Z tego co ustaliłem, są to odpady pokopalniane przywożone do nas ze Śląska – mówi R. Kowalewicz i dodaje, że pod wysypiskiem jest zbiornik zapewniający wodę pitną dla mieszkańców okolicy. – Z pewnością dochodzi do przesiąków, które dostają się do wody – mówią mieszkańcy.
Radny Kowalewicz ustalił również, że firma istnieje od roku, a jej kapitał zakładowy wynosi 5 tys. zł. – Najgorsze, że nikt mieszkańcom nie powiedział o planach zwożenia śmieci na wysypisko – oburza się radny Kowalewicz. Przeciwna wysypisku jest Barbara Wróblewska, burmistrz gminy Otyń. – Jestem po stronie mieszkańców. Po mojej interwencji na wysypisku pierwszy raz pojawiła się ochrona środowiska i pobrała próbki do badań tego, co jest tu przywożone. Chcę, żeby to ,co się dzieje na wysypisku, było robione zgodnie z prawem i przepisami – mówi burmistrz Wróblewska. Inspektorzy ochrony środowiska pobrali próbki do badań bezpośrednio z ciężarówek.
Około dwóch kilometrów od wysypiska znajduje się rezerwat przyrody. Wkrótce ma tam również zostać wybudowana wieża widokowa. – Z jednej strony z nowej wieży zobaczymy rzekę i piękne lasy, a z drugiej śmierdzącą hałdę śmieci, to nienormalne. To ma być atrakcja dla mieszkańców oraz turystów – mówi R. Kowalewicz. Przedstawicieli firmy, do której należy wysypisko nie chciał rozmawiać z nikim z mieszkańców, których wyrzucał z terenu wysypiska i informował o ich wtargnięciu obecnych na miejscu policjantów. Mieszkańcy Bobrownik zapewniają, że nie odpuszczą. – Nie zgadzamy się na przywożenie do nas szkodliwych oraz trujących odpadów – mówi R. Kowalewicz. O sprawie zostanie powiadomiona prokuratura, wojewoda oraz marszałek województwa lubuskiego.