W sobotę, 6 lipca, zielonogórski są aresztował Danutę i Monikę P. Matka z córką usłyszały zarzut sprowadzenia katastrofy zagrażającej wielu osobom. Matka przyznała się, córka nie przyznaje się i mówi, że nic nie wiedziała.
Posiedzenie aresztowe Moniki P. odbyło się w szpitalu psychiatrycznym w Ciborzu. Tam pojechali prokurator, sędzia oraz obrońca. Monika P. usłyszała zarzut sprowadzenia katastrofy wielkich rozmiarów zagrażającej życiu wielu osób. 53-latka nie przyznała się do postawionego jej zarzutu. Wyjaśniała, że nic nie wiedziała o tym, że w mieszkaniu zostały odkręcone kurki kuchenki gazowej.
53-latka została aresztowana tymczasowo na trzy miesiące. Zostanie najprawdopodobniej przewieziona do aresztu śledczego w Szczecinie na oddział psychiatryczny. – Wystąpię z zażaleniem na zastosowanie tymczasowego aresztu – mówi mecenas Piotr Majchrzak, który reprezentuje Monikę P.
Monika P. do szpitala psychiatrycznego w Ciborzu trafiła nocą z piątku na sobotę, 6 lipca. Powodem było to, że zaczęła w celi grozić popełnieniem samobójstwa. Do komendy została wezwana ekipa karetki pogotowia ratunkowego, która zadecydowała o umieszczeniu 53-latki w Ciborzu. Portal poscigi.pl pisał o tym pierwszy.
Danuta P. przyznała się do postawionego jej zarzutu sprowadzenia katastrofy wielkich rozmiarów. 77-latka została aresztowana tymczasowo na trzy miesiące. Najprawdopodobniej trafi do więzienia w Krzywańcu.
Do tragedii doszło w środę, 3 lipca. W mieszkaniu na drugie piętrz wieżowca przy ul. Wyszyńskiego wybuchł gaz. Akcja ratunkowa po wybuchu trwała wiele godzin. To cud, że nikt nie zginął. Cztery osoby trafiły do szpitala. Jedna z zawałem, jedna z atakiem paniki i dwie z zatruciem dymem. Dziesięć osób zostało uspokojonych na miejscu akcji przez ratowników medycznych i lekarzy.
Danuta i Monika P. zniknęły przed wybuchem. Ukryły się w lesie za działkami w Jędrzychowie. Tam obie zostały zatrzymane w piątek, 5 lipca około godz. 18.00.