Kara więzienia w zawieszeniu za śmierć Tomka z Zielonej Góry. Dlaczego zapadł taki wyrok?

Przed zielonogórskim sądem okręgowym zapadł wyrok w sprawie śmierci 35-letniego Tomasza Kikoły. Skazany to zawodowy żołnierz Ariel W. Sąd wymierzył mu karę rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i zadośćuczynienie w kwocie 50 tys. zł za nieumyślne spowodowanie śmierci. Wyrok jest jednak rzadkim przypadkiem w polskim sądownictwie. Sędziowie zawodowi chcieli kary bezwzględnego więzienia, a ławnicy wyroku w zawieszeniu. Sędziowie zostali przegłosowani przez ławników. U Tomka doszło w dodatku do zespołu zatoki szyjnej, niezwykle rzadkiego zjawiska, o którym z pewnością nie wiedział nie tylko Ariel W., ale i Tomek.  

Tomka znaleziono leżącego na placu koło dyskoteki X Demon w Andrzejki 2015 r. Nie miał na ciele żadnych widocznych obrażeń świadczących o pobiciu. Nieprzytomny zielonogórzanin trafił do szpitala. Zmarł po kilku dniach nie odzyskując przytomności. Przyczyną śmierci był obrzęk mózgu. Sekcja 35-latka wykazała, że Tomek był duszony. Ruszyło żmudne poszukiwanie osoby zamieszanej w śmierć Tomka. Sprawcą okazał się zawodowy żołnierz, oficer Ariel W. Żołnierz został oskarżony i stanął przed sądem odpowiadając z wolnej stopy.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Proces był długi i trudny. Sąd oceniał materiał zgromadzony podczas śledztwa. Brał pod uwagę przesłuchania świadków wydarzeń oraz opinię biegłych.

Co ustalono podczas procesu? Tomek, był osobą, która sprowokowała zdarzenie w dyskotece. Dziewczyna, z którą pojawił się na Andrzejkach zaczęła bawić się z Arielem W. Od tego się zaczęło. Zdenerwowany Tomek uderzył nieznajomego mężczyznę. Potem, po wyjściu z dyskoteki Tomek miał uderzyć Ariela W. w taksówce. Wojskowy pobiegł za uciekającym Tomkiem. Dogonił go i poddusił na placu koło postoju taksówek przy Topazie. Efektem podduszenia była śmierć Tomka.

Sąd dodatkowo przesłuchał powołaną już w śledztwie  biegłą, doktora nauk medycznych z UMK w Toruniu, która składała w tej sprawie kilka opinii, wyjaśniając wątpliwości stron. U Tomka doszło do niezwykle rzadkiego zjawiska odruchu zatoki szyjnej. Zatoka obejmuje na szyi niewielką powierzchnię kilku milimetrów i osoba nieposiadająca specjalistycznej wiedzy nie będzie w stanie zlokalizować tego miejsca. U niektórych ludzi zatoka szyjna jest tak wrażliwa, że wystarczy lekki i bardzo krótki, zaledwie milisekundowy ucisk, żeby doszło do zatrzymania krążenia. To zjawisko tak niebezpieczne, że wystarczy przytulenie z objęciem szyi, żeby doszło do nieszczęścia. Z pewnością nie wiedział o tym Ariel W., ani tym bardziej Tomek. Jak wynika z opinii biegłej, która w UMK w Toruniu bada liczne przypadki zgonów, w ciągu 34 lat praktyki spotkała się z zaledwie kilkoma podobnymi przypadkami.

Sąd uznał, że doszło do spowodowania lekkich obrażeń ciała oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Nie ma jednak mowy o tym, że Ariel chciał zabić Tomka. Nie wynika to również ze zgromadzonego materiału dowodowego. Rodzice Tomka stoją na stanowisku, że Ariel W. udusił ich syna. Wiedział co robi i godził się na to. Dla nich to nic innego jak zabójstwo.

Co do kwalifikacji czynu, skład sędziowski był zgodny. W przypadku wymiaru kary doszło jednak do rzadkiego zjawiska w polskim sądownictwie, czyli złożenia zdań odrębnych. – Sędziowie zawodowi chcieli dla oskarżonego surowszej niż wymierzył sąd i bezwzględnej kary więzienia – mówi sędzia Diana Książek–Pęciak, rzecznik zielonogórskiego sądu okręgowego. Ławnicy byli za łagodniejszą karą w zawieszeniu. Ławnicy, czyli element społeczny, przegłosowali sędziów głosami trzy do dwóch. Zapadł więc wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Żołnierz ma też zapłacić 50 tys. zł odszkodowania.

Taki wyrok to sukces obrony żołnierza. Ten od samego początku budował obraz wojskowego fajtłapy. Był uczestnikiem misji w Afganistanie, ale nie ma umiejętności samoobrony. Powiedział, że do wyjazdu na misję wojskową takie umiejętności od żołnierza nie są wymagane. Podczas patrolowania niebezpiecznej prowincji Ghazni w Afganistanie nosił broń, ale nie była od razu gotowa do strzału. W razie potyczki nie strzelałby, ale zająłby się kierowaniem ludźmi. Dodał, że nauka samoobrony podczas studiów w Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu to fikcja i niczego tam nie uczą. Miało to sugerować, że dusząc Tomka nie wiedział co robi oraz nie potrafi użyć specjalistycznego chwytu duszącego.

Rodzice Tomka od samego początku chcieli innej kwalifikacji czynu i uznania go jako zabójstwo w zamiarze ewentualnym. Prokurator chciał dla Ariela W. kary 5 lat więzienia. Wkrótce nad wyrokiem pochyli się sąd apelacyjny.