Wyszedł ze szpitala w Zielonej Górze. Miał być operowany, nie wiedział kim jest i gdzie się znajduje

Zielonogórska policjantka asp. Wioletta Giemza, na co dzień dyżurna komendy miejskiej, wracając ze służby do domu odnalazła zaginionego mężczyznę. 51-latek wyszedł ze szpitala, w którym miał przejść operację. Podczas rozmowy z policjantką nie wiedział gdzie się znajduje ani jakie są jego dane.

Aps. Wioletta Giemza pełniła służbę w nocy z piątku na sobotę, 24 października, na stanowisku kierowania zielonogórskiej komendy miejskiej. – To właśnie wtedy, tuż po północy wpłynęło do niej zgłoszenie o zaginięciu mężczyzny, który z nieznanych przyczyn wyszedł ze szpitala w Zielonej Górze, gdzie miał mieć przeprowadzony zabieg operacyjny – mówi podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka policji w Zielonej Górze.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Sytuacja zagrażała życiu i zdrowiu mężczyzny, dlatego komendant miejski ogłosił alarm. Do służby w nocy stawiło się dodatkowo kilkudziesięciu policjantów, którzy rozpoczęli poszukiwania mężczyzny. Niestety, pomimo kilkugodzinnych działań, nie udało się go odnaleźć.

Po godzinie 8.00 rano, asp. Giemza wracała po służbie do domu. Jadąc ul. Długą zauważyła siedzącego na przystanku mężczyznę. Gdy podeszła do niego domyśliła się, że może to być zaginiony 51-latek. Jego wygląd odpowiadał rysopisowi podanemu w zgłoszeniu.

Mężczyzna nie wiedział gdzie się znajduje i nie był w stanie podać swoich danych. Policjantka powiadomiła dyżurnego, a ten skierował na miejsce patrol, który ustalił, że jest to właśnie poszukiwany od kilku godzin 51-latek. Mężczyzna został odwieziony do szpitala.