Wyrok zapadł w poniedziałek przed Zielonogórskim Sądem Pkręgowym. Sąd zaznaczył, że Zbigniew M. swoim zachowaniem godził się na śmierć kobiety i skazał go na więzienie.
Prokurator z Prokuratury Pkręgowej w Zielonej Górze mowę końcowa zaczął od wskazania, że sprawa to tragedia dotycząca nie tylko Wandę M., ale również jej córki, które straciły matkę. – Czy życie pełne konfliktów i nienawiści, choroba alkoholowa Wandy M. i konsekwencji zachowania, których nie można było zaakceptować, mogły doprowadzić do tragedii, która rozegrała się 24 października 2008 r. – mówił prokurator.
Ciało wywiózł do lasu, spalił ubrania byłej żony i opowiadał, że kobieta wyjechała za granicę. Oskarżyciel podpierając się opiniami biegłych wykluczył śmierć w wyniku wstrząsu anafilaktycznego, który mogło wywołać zetkniecie z lateksem lub warzywami leżącymi w piwnicy. Prokuratur zażądał dla Zbigniewa W. kary dziewięciu lat więzienia.
Innego zdania był adwokat oskarżonego. Obronę oparł właśnie na wstrząsie anafilaktycznym. Podpierał się wieloma opiniami z literatury medycznej.
Zbigniew M. podczas ostatnieh mowy płakał. Łkając powiedział, że nie chciał zabić byłej żony. Mówił, że z kobietą nie dało się żyć. Powiedział, że nie wie czemu nie wezwał policji po tym co zrobił. Mówił, że bał się, że go wyśmieją, że policja mu nie pomoże.
W poniedziałek sąd uznał go winnym śmierci Wandy i wymierzył karę dziewięciu lat więzienia. Zbigniew M. z sali sądowej trafił do celi. Wyrok nie jest prawomocny.
Śledztwo dotyczące śmierci Wandy M. ruszyło w 2009 r. Wtedy w lesie pod Bielawami znaleziono czaszkę kobiety. Ustalono, że zwłoki w lesie to 41-letnia Wanda M., mieszkanka Bielaw. Jej zaginięcie zgłosił były mąż w październiku 2008 r.
Ustalono jak zmarła Wanda. W dzień śmierci mężczyzna kopnął ją w plecy tak, że spadła do piwnicy. Tam były mąż związał kobietę. Zakneblował jej usta szmatą, Knebel związał z tyłu głowy. Kobietę posadził na workach z ziemniakami. Zbigniew poszedł na górę do mieszkania, tam pił alkohol. Do piwnicy zszedł po okpło 30 lub 40 minutach. Zauważył, że kobieta siedzi z głową opartą o ścianę, nie daje oznak życia. Wtedy postanowił wywieźć ją do lasu. Wanda spoczęła w leśnym grobie. Po zakopaniu ciała Wandy mężczyzna spokojnie wrócił do domu. Spakował jej wszystkie ubrania do walizki i spalił.
Przygotował się bardzo dokładnie do zatarcia śladów swojej zbrodni. W domu, w piwnicy, na zakrwawioną posadzkę wylał nawet nową warstwę betonu. Następnie na policji zgłosił zaginięcie żony. Powiedział, że nie wie, gdzie może być jego była żona.