Zabójstwo Marty przy ul. Lisiej. Obrońca i oskarżyciel złożyli apelacje od wyroku

Oskarżyciel posiłkowy chce uchylenia wyroku w całości i ponownego procesu, aby żądać dożywocia dla Jerzego M., skazanego za brutalne zabójstwo swojej partnerki. Obrońca w apelacji chce zmniejszenia wyroku do 15 lat więzienia i zwrócenia uwagi na chorobę skazanego.

Wyrok w głośnej sprawie zabójstwa Marty w bloku przy ul Lisiej zapadł 10 grudnia ub.r.  Jerzy M. za okrutną zbrodnię usłyszał wyrok 25 lat więzienia. Z wyrokiem nie zgodził się obrońca Jerzego M. – Chcemy zmniejszenia wymiaru kary z 25 lat więzienia do 15 lat więzienia – informuje mecenas Piotr Majchrzak, obrońca Jerzego M. Mecenas Majchrzak w apelacji zwraca również uwagę na chorobę skazanego, która, jego zdaniem, nie została wzięta pod uwagę przez sąd podczas wydawania wyroku. Rodzina zamordowanej Marty od samego początku nie zgadzała się  wyrokiem. – Kara 25 lat więzienia dla tej bestii to zdecydowanie za mało – mówili rodzice ofiary. Dla nich jedyną sprawiedliwością jest dożywicie.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Oskarżyciel posiłkowy mecenas Anna Drobek również złożyła apelację od wyroku zielonogórskiego sądu. – Domagamy się uchylenia wyroku i ponownego procesu – informuje mecenas Drobek. To ważne, bo w przypadku wyroku 25 lat więzienia sąd nie może jej zamienić na dożywocie. Musi ponownie odbyć się proces, aby taka kara mogła zostać zasądzona. – Od samego początku procesu domagamy się kary dożywotniego więzienia – mówi mecenas Drobek.

Do okrutnej zbrodni doszło 1 stycznia 2014 r. Jerzy przyjechał do Marty do mieszkania w bloku przy ul. Lisiej. W domu była wtedy ich roczna córeczka Wiktoria. Rozmawiali o alimentach na dwoje dzieci. Tak Jerzy zeznawał przed sądem. Tylko on zna prawdę. Nie było żadnych świadków zdarzenia. Z relacji skazanego wynika, że kiedy w przedpokoju zawiązywał buty, Marta wyszła z kuchni z nożem w ręku. Poszarpali się. Polała się krew. Szczegółów zdarzenia Jerzy M. jednak nie pamięta, tak zapewniał sąd. Ostatecznie to Jerzy zadawał Marcie ciosy nożem. Uderzał z taką siłą, że zmasakrował partnerkę. Marta miała między innymi złamany kręgosłup.

Po wszystkim morderca umył ciało swojej partnerki i zabezpieczył wszystkie krwawiące miejsca. Ciało Marty wyniósł z mieszkania zawinięte w dywan i ukrył w piwnicy bloku, w którym mieszkała. Wcześniej chciał ciało wywieźć w bagażniku samochodu. Nie udało mu się. Po tym jak ukrył ciało wrócił do mieszkania i wszystko dokładnie posprzątał. Zmył krew z podłóg. Bardzo dokładnie posprzątał pokój, w którym Marta walczyła o życie. Po zamordowaniu partnerki dzieci zawiózł do swojej rodziny.

Po dokonaniu okrutnej zbrodni uciekł do lasu pod Nowogrodem Bobrzańskim. Ostatecznie oddał się w ręce policji koło domu swoich rodziców. Zielonogórska prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Prokurator żądał dożywocia dla Jerzego M.

Sąd ogłaszając wyrok uznał winę Jerzego M. Nie miał również złudzeń co do tego, że zbrodnia została dokonana ze szczególnym okrucieństwem.

Jerzy M. przez cały proces zasłaniał się brakiem pamięci. Mówił niewiele i bardzo niezrozumiale. Słowa wypowiadał cicho. Często sprawiał wrażenie jakby nie rozumiał tego, o co go pyta sąd. Nigdy nie opowiedział dokładnie o tym, co wydarzyło się w domu przy ul. Lisiej. Jerzy M. wyraził skruchę i żal za to co zrobił.

Mecenas Majchrzak od samego początku wyjaśniał, że nie może być mowy o zbrodni ze szczególnym okrucieństwem. Obrońca Jerzego M. stał na stanowisku, że mężczyzna jest i był chory na schizofrenię. Nie powinien więc reszty życia spędzić w więzieniu.