Zielona Góra. Kat Lusi nie został aresztowany. Sąd: Nie ma obawy matactwa. Prokuratura: Złożymy zażalenie

Lusi skatowana w Niwiskach odeszła nocą.

W środę, 16 października, zielonogórski sąd nie aresztował 33-arka zatrzymanego za śmiertelne skatowanie pieska Lusi w Niwiskach. Zdaniem sądu nie było podstaw do zastosowania aresztu. Prokuratura zaskarży decyzję sądu ponownie domagając się aresztu dla sadysty.

W środę odbyło się posiedzenie aresztowe 33-latka zatrzymanego za śmiertelne skatowanie ośmiosiecznego pieska Lusi. Aresztu tymczasowego domagała się zielonogórska prokuratura. Sąd zadecydował jednak inaczej. Mężczyzna nie został tymczasowo aresztowany.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

– Jedyną i wyłączną podstawą wniosku prokuratora była obawa matactwa ze strony podejrzanego. Sąd uznał, że obawa taka nie zachodzi, ponieważ zgromadzony w sprawie materiał dowody w wysokim stopniu uprawdopodobniał popełnienie zarzucanemu czynu i podejrzany nie miałby wpływu na zgromadzone dowody. Po wpłynięciu do sądu aktu oskarżenia podejrzany będzie odpowiadał karnie za swój czyn  – mówi sędzia Bogumił Hoszowski, rzecznik zielonogórskiego sądu okręgowego.

Sprawy nie odpuści prokuratura. – Złożymy zażalenie na decyzję sądu o braku aresztu dla mężczyzny. Przeprowadzone czynności w wysokim stopniu uprawdopodobniły sprawstwo mężczyzny – mówi prokurator Ewa Antonowicz, rzeczniczka zielonogórskiej prokuratury okręgowej. To samo zapowiada Izabela Kwiatkowska, szefowa Biura Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze.

czytaj też – Zatłukł swojego psa młotkiem. Jego wyjaśnienia były absurdalne

– Prawidłowość decyzji sądu rejonowego będzie przedmiotem rozpoznania przez sąd okręgowy po wpływie zażaleń zapowiedzianych przez oskarżycieli – mówi sędzia Hoszowski.

33-latek zatłukł suczkę Lusi, bo… weszła na stół. Zwyrodnialec wrzucił ledwie żywą Lusi do kompostownika. Bezdusznie i bez żadnych emocji przykrył pieska warstwą ziemi, łodyg i liści w przekonaniu, że nie żyje. Tak chciał ukryć swój okropny czyn. Był pijany i spokojnie wrócił do domu. Sunia leżała w kompostowniku nie mniej niż 5 godzin.

Lusi nie przeżyła ciężkiego pobicia. Badanie tomografem wykazało u małego pieska centymetrowe wgniecenie kości czołowej z przemieszczeniem, pogruchotane kości zatoki czołowej i kości ciemieniowej. Siła z jaką była bita musiałaby być ogromna. Do tego doszedł obrzęk mózgu, krwiaki i ogromne ciśnienie wewnątrzczaszkowe.

33-letni oprawca to osoba uzależniona od alkoholu, nie pracuje.

Postępowanie trwa. – Pies miał zostać uderzony przedmiotem ostrokrawędzistym. Podczas oględziny zabezpieczono przedmioty, którymi pies mógł zostać uderzony – mówi prokurator Antonowicz.

Zostanie przeprowadzona również sekcja zwłok psa.

Pełny komunikat sąd w sprawie braku aresztu