Zielona Góra. Lecą mandaty na Zaciszu. Wpadł też wypity kierowca bez prawa jazdy, trząsł się kiedy zobaczył drogówkę

Zielonogórska policja ostrzegała, ale kierowcy nic sobie z tego nie zrobili i nadal jeżdżą pod prąd na ulicy Zacisze. Sypnęło mandatami.

We wtorek, 7 października, zielonogórska drogówka bacznie przyglądała się kierowcom łamiącym przepisy i jadącym pod prąd. Dotychczas drogówka ostrzegała, ale to nie zadziałało na kierowców, którzy nadal łamią przepisy. Policjanci sięgnęli więc po bloczki mandatowe. Kierowcy dostają coraz wyższe mandaty oraz po osiem punktów karnych. Czy warto? Nie.

Zielona Góra. Kierowca trząsł się kiedy zobaczył drogówkę

Podczas wtorkowych działań policji na ulicy Zacisze, pod prąd wjechał kierujący Citroenem Jumperem. Policjant dał mu znak do zjechania na pobocze. Kiedy mundurowy podszedł do kierowcy, ten dosłownie trząsł się ze zdenerwowania. Miał ku temu poważne powody. Po pierwsze, wydmuchał ponad 0,3 promila alkoholu. Po drugie, 38-latek prowadził, mając decyzję o cofnięciu uprawnień. Po trzecie, Citroen nie miał od trzech lat badań technicznych. Kierujący stanie przed sądem, który zadecyduje o karze dla niego. Citroen został zabezpieczony administracyjnie na polecenie policji.

Przypominamy, że na ulicy Zacisze trwa remont drogi i z tego względu została zmieniona organizacja ruchu. Kierowcy bagatelizują znak zakazu wjazdu i systematycznie jadą pod prąd. Mandat za to może wynieść nawet 5 tys. zł, a na konto kierującego trafia 8 punktów karnych. – Znak D-3 „droga jednokierunkowa” kończy się na przeciwległym krańcu znakiem B2 „zakaz wjazdu: wskazującym, że wjazd na nią z przeciwnej strony jest zabroniony – tłumaczy podinsp. Katarzyna Świerkowska-Teska, naczelnik zielonogórskiej drogówki.