Najgorzej, jak się człowiek w fotelu zapadnie. Siłą z domu trzeba go potem wyrywać – przeczytajcie relację z I Zielonogórskich Szeptanek.
Dzień przed imprezą Agnieszka Hryniewicz, opiekunka z Centrum Integracji Polsko Ukraińskiej i Klubu Seniora PCK przy ul. Batorego wysłała do wszystkich członków tajemniczego SMS-a: „Niespodzianka. W tę środę nie spotykamy się w klubie, ale przed dawnym kinem Wenus”. Nazajutrz grupka mniej więcej 70-latków zebrała się pod wskazanym adresem i ruszyła w kierunku ul. Sowińskiego. – Kiedy stanęliśmy przed piwnicą Eduarda Seidela, trochę się zdziwiłam: „a co tu ciekawego może nas jeszcze czekać?” A potem zrobiłam wielkie oczy – opowiada Magda, emerytka.
Wiek nie gra roli
Środa rano, 17 września. W dawnej leżakowni win owocowych Eduarda Seidela, dziś zwanej Salą Szeptów, zaczynają się I Zielonogórskie Szeptanki. Na stołach piętrzą się ciasta i kanapki, pachnie swojskim bigosem i fasolką po bretońsku. Z głośników lecą stare przeboje. Na dziedzińcu i w sali zgromadziło się już ponad 200 osób. Wiek? Od 40 lat wzwyż. Atmosfera piknikowa. Ktoś kręci kołem fortuny i wygrywa wyjazd do spa (czyli pachnące mydełko). Grupka otoczyła Szymona Płóciennika, dziennikarza „Czasu Zielonej Góry” i członka zarządu Fundacji Tłocznia, pyta go o początki 170-letniej piwnicy Seidela, kupca i filantropa.
Gości wita prezydent Marcin Pabierowski: – Kluczem tej imprezy jest dbałość o seniorów. Inwestujemy w domy dla nich, kluby, linie autobusowe, ale chcemy też ożywić starówkę i okolice. To spotkanie ma charakter integracyjny, ponadpokoleniowy. Mam nadzieję, że da państwu trochę radości – mówi. Przed nam kilkugodzinny program: warsztaty, tańce, wykłady, loteria fantowa, lunch i film „Chłopi”, polski kandydat do Oscara z 2023 roku.
Międzypokoleniowy front
„Szeptanki” zorganizowało miejskie Centrum Integracji Społecznej. Na co dzień CIS pomaga m. in. osobom zagrożonym wykluczeniem społecznym wrócić na rynek pracy. Prowadzi bezpłatne kursy dokształcające (m.in. na pomoc kuchenną, asystenta osoby z niepełnosprawnościami), gwarantuje uczestnikom praktyki, świadczenie i premię. Lunch w Sali Szeptów to właśnie ich dzieło.
– Przygotowania zaczęliśmy już dwa dni wcześniej od namoczenia fasoli – mówi Anna Rzepecka, doradczyni zawodowa w CIS. – Potem zabraliśmy się za bigos, a na końcu za kanapki. Smaczne kanapki to dzieło między innymi Eweliny, mamy dwójki małych dzieci i Alicji, która wróciła po latach emigracji z Anglii (obie nie mogły znaleźć pracy): – Pod nóż poszło dziś kilkanaście bułek paryskich – śmieją się. Ale lunch to nie tylko robota CIS. W ramach międzypokoleniowej współpracy wyśmienite ciasto do kawy upiekli seniorzy.
– Po dwie blachy na Sowińskiego przywiozły Dzienne Domy „Senior +” w Nowym Kisielinie oraz przy ulicy Reja, a także Dzienny Dom Senior Wigor na os. Pomorskim – wyliczają pracownicy CiS. Rogaliki z powidłami to z kolei ręczna robota młodych zielonogórzan z mieszkania treningowego przy ul. Głowackiego (pisaliśmy o nich w sierpniu w tekście pt. „Mieszkanie jak trening dla dorosłych”).
Czas na relaks
Jest już po lunchu, Leszek Jenek, kierownik filii Zielonogórskiego Ośrodka Kultury w Starym Kisielinie zaprasza gości na leżaki i popcorn. Za chwilę zacznie się seans filmowy.
Ewelina i Alicja z CiS patrzą, jak znikają z pater ostatnie kanapki: – Wydaje mi się, że zdaliśmy test, że wszystkim smakowało – mówi Alicja. – Takie rzeczy dodają wiatru w żagle. Budują poczucie własnej wartości – dodaje Ewelina. – Teraz możemy się odprężyć, pogadać, wypić kawę.
Katarina z Centrum Integracyjnego dla Uchodźców z Ukrainy przyjechała do Zielonej Góry z Odessy. Nie kryje wzruszenia: – U nas tylko bomby, bomby i bomby. A tu ludzie cieszą się życiem, są wobec siebie tacy serdeczni. Emerytki Helena oraz Magda: – Wyszło świetnie. Wszystko było przemyślane w najmniejszym detalu – chwalą „Szeptanki”. – Generalnie trzeba się z domu jak najczęściej wyrywać. Najgorzej, jak człowiek zapadnie się w fotelu.
Dawid Kemp, dyrektor CIS: – Alienacja i osamotnienie osób starszych są wciąż problemem społecznym. Mamy nadzieję, że imprezy jak ta, odczarują trochę spojrzenie na starość. Na pewno „Szeptanki” nie skończą się na jednym razie. Trudno powiedzieć, czy kolejną imprezę uda się nam zorganizować w tym roku. Jeśli tak, to raczej już nie w Sali Szeptów, bo w winiarskiej piwnicy nie ma ogrzewania. Zapraszamy tu natomiast na kolejne spotkania w przyszłym roku.
mat UM Zielona Góra