Po artykule o ataku psa w Raculi dostaliśmy od czytelników wiele sygnałów o tym, że psy w mieście oraz okolicy chodzą bez smyczy i to jest nagminne.
We wtorek, 122 sierpnia, pies rasy Kangal zaatakował pieska Eliskę i pogryzł tak dotkliwie, że ta walczy o życie. Właściciel nie upilnował psa i nic sobie nie robi z faktu ataku jego czworonoga na Eliskę. Po informacji na temat zdarzenia dostaliśmy dużo informacji od czytelników, którzy zwracają uwagę na poważny problem psów biegających bez smyczy, a właściciele sobie nic z tego nie robią. – Za każdym razem jest tak, że jak pies biega luzem, to upomniany właściciele mówi, że on przecież nic nie zrobi – pisze czytelniczka.
Czytelnicy zwracają uwagę na zachowanie właściciel psów, które są puszczane ze smyczy, zwłaszcza w lasach. – Po zwróceniu im uwagi nie reagują lub stają się agresywni – pisze kolejna osoba. – Boję się psów, zwłaszcza tych większych. Nie chce, żeby biegały obok mnie lub podbiegały i szczekały – pisze czytelnik. Dodaje, że jest biegaczem i nie raz był atakowany przez psy biegające luzem. – Teraz mam gaz na psy i będę go używał – dodaje czytelnik. – Na Jędrzychowie co jakiś czas pojawiają się dwa agresywne biegające luzem Labradory, które najprawdopodobniej uciekają z posesji – pisze czytelnik. Dodał, że dwa razy miał już „nieprzyjemność” z tymi psami. Tak nie może być.
Właściciele psów nie robią sobie nic z faktu puszczania pasów ze smyczy. – Mają to gdzieś. Za to kiedy dojedzie do pogryzienia zaczynają się problem, ale osoby pogryzionej – pisze Karolina. Tymczasem „zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna”. Wyjątkiem są tylko tereny prywatne, ale ogrodzone. Mandat za puszczenie psa ze smyczy w lesie może wynieść nawet 5 tys. zł.