Straż miejska coraz częściej interweniuje w związku ze zgłoszeniami o dzikich zwierzętach. Żywołapki, które służą najczęściej do odłowienia lisów, znajdują także zastosowanie przy innych małych i średnich zwierzętach i są wykorzystywane praktycznie bez przerwy. Oprócz żywołapek do dyspozycji strażnicy jest też sprzęt przystosowany do wyłapywania i przewozu m.in. gryzoni, małych drapieżników czy węży.
W ostatnich dniach zielonogórska straż miejska dostała kilka zgłoszeń o dzikich zwierzętach zauważonych na terenie miasta. Do interwencji wysyłani byli mł. insp. Przemysław Kulesza oraz st. str. Mariusz Drozłowski.
Ze Starego Kisielina wpłynęło zawiadomienie o borsuku, który znajdował się na prywatnej posesji. Po przybyciu na miejsce strażnicy zauważyli zwierzę pod niesprawnym samochodem. Borsuka nie udało się wypłoszyć spod auta. W związku z tym na posesji pozostawiono żywołapkę z zanętą. Borsuki są aktywne głównie w nocy dlatego strażnicy liczyli na to, że zwierzę wyjdzie zachęcone zapachem jedzenia. Jak się okazało mieli rację. Następnego dnia z samego rana dyżurny straży miejskiej otrzymał informację, że drapieżnik znajduje się w żywołapce. Zwierzę zostało odebrane i przewiezione w głąb lasu.
Z kolei w Nowym Kisielinie strażnicy interweniowali w związku ze zgłoszeniem o wężu, który znajdował się we wnętrzu samochodu osobowego. Po przyjeździe na miejsce strażnicy przeszukali samochód, gada jednak nie znaleziono. Dzień wcześniej w godzinach popołudniowych P. Kulesza wraz z Sylwią Dobek ze stowarzyszenia Inicjatywa dla Zwierząt również próbowali zlokalizować tego samego węża, który widziany był pomiędzy maską a szybą pojazdu. Zwierzę prawdopodobnie znalazło sobie schronienie w kanałach wylotowych układu wentylacji lub samodzielnie wydostało się na zewnątrz pojazdu. Właściciel pojazdu wykonał zdjęcie gada. Jest to prawdopodobnie zaskroniec, który nie jest groźny dla człowieka.
Kolejne dzikie zwierzę zostało zauważone przez mieszkankę Ochli. Na prywatną posesję od jakiegoś czasu przychodził lis. Mieszkankę zaniepokoił dziwny wygląd zwierzęcia. Lis miał zmiany skórne. W miejscu, gdzie się pojawiał strażnicy zastawili żywołapkę, w którą po kilku dniach zwierzę weszło. Jak się okazało obawy mieszkanki okazały się słuszne bowiem u lisa zdiagnozowano świerzba. Zwierzę zostało przewiezione do Ośrodka Rehabilitacji dla Zwierząt Dziko Żyjących w Starym Kisielinie, gdzie zostało poddane obserwacji oraz opiece weterynaryjnej.
Kolejny lis, który także został przewieziony przez strażników do ośrodka prowadzonego przez państwa Gabrielę i Mariusza Rosików został zauważony przez leśnika na ul. Krępowskiej. Tym razem jednak zwierzę potrzebowało pomocy prawdopodobnie po potrąceniu przez samochód. Lis leżał na poboczu drogi. Z daleka wyglądał na martwego. Strażnicy zauważyli jednak, że drapieżnik oddycha. Przenieśli go do samochodu i przewieźli do ośrodka rehabilitacji.
Następne zgłoszenie dotyczyło młodych gołębi na balkonie w mieszkaniu na jednym z osiedli w Zielonej Górze. Okazało się, że dwa młode ptaki pozostały bez opieki. Od kilku dni nie przylatywała do nich para, która wcześniej wysiadywała jaja. Gołębie także trafiły pod opiekę Ośrodka Rehabilitacji dla Zwierząt Dziko Żyjących. Do straży miejskiej został także przyniesiony mały ptak w kartonie. Według zgłoszenia ptak znajdował się w budynku i nie był w stanie latać. Strażnicy stwierdzili, ze w kartonie znajduje się mysikrólik. Ptak dostał wody. Po krótkiej chwili okazało się, że nic mu nie dolega dlatego został wypuszczony na wolność.