Do zdarzenia doszło w niedzielę, 3 maja. Kebab u Yogiego przyjął zamówienie na cztery kebaby za 72 zł. Zamawiający z bloku przy ul. Rydza Śmigłego 68 jedzenie odebrał, ale nie zapłacił. Zamknął drzwi mieszkania i już nie otworzył.
Kebab u Yogiego po godz. 18.00 przyjął zamówienie na cztery kebaby w rolsie. Zamawiał mężczyzna z bloku przy ul. Rydza Śmigłego 68. Dania zostały przygotowane i kierowca z ciepłymi kebabami pojechał pod wskazany adres. Pod blokiem zadzwonił domofonem do mieszkania, z którego zostało złożone zawiadomienie. Po kebaby zszedł mężczyzna w wieku około 40 lat. – Wziął kebaby i powiedział, że za chwile zniesie pieniądze, ale już się nie pojawił – mówi nam Hubert Lubiń, właściciel Kebaba u Yogiego.
Kierowca zaczął dzwonić do zamawiającego na jego numer telefonu. Dostał informację, że zamawiający będzie czekał z pieniędzmi z drugiej strony bloku. Kierowca, który przywiózł cztery kebaby obszedł blok dookoła, ale nikogo nie było. Zaczął więc pukać do drzwi mieszkania osoby na piątym piętrze, która zamówiła kebaby. – Nikt już nie otworzył – mówi Hubert.
Sprawa zostanie zgłoszona policji. – Takie zachowanie to kradzież – mówi podinsp. Małgorzata Barska, rzeczniczka policji w Zielonej Górze. H. Lubin zapewnia, że nie popuścił złodziejowi. – O kradzieży zawiadamiamy policję – mówi H. Lubin.
Koronawirus spowodował, że branża gastronomiczna przeżywa szczególnie trudny okres. Kebab u Yogiego dzielił się tym co ma. Dowoził za darmo jedzenie między innymi do zielonogórskiego pogotowia. Tak chcieli wspomóc służby medyczne. Kebab działa, ale okres jest bardzo ciężki. Ważne jest każde zamówienie. – Tymczasem zostaliśmy dosłownie po chamsku okradzeni – mówi H. Lubin.