ZIELONA GÓRA Wysadziły wieżowiec. Monika P. powinna być izolowana od społeczeństwa

53-letnia Monika P. zatrzymana w związku z wybuchem gazu w wieżowcu przy ul. Wyszyńskiego w Zielonej Górze jest całkowicie niepoczytalna. Portal poscigi.pl, dotarł do opinii biegłego. Jest w niej jednak ważne zastrzeżenie. Dotyczy konieczności izolowania kobiety, która może być niebezpieczna dla otoczenia.

Jest już opinia biegłego psychiatry dotycząca Moniki P. Wynika z niej, że 53-latka jest całkowicie niepoczytalna. Oznacza to, że nie będzie mgła stanąć przed sądem. W opinii jest jednak bardzo ważne zastrzeżenie. Mówi ono o tym, że wobec Moniki P. powinny zostać zastosowane środki bezpieczeństwa. Dlaczego? Biegły wskazuje, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że dokona ona znowu niebezpiecznego czynu. Jest więc osobą niebezpieczną dla otoczenia. Nie ma jeszcze opinii biegłych psychiatrów dotyczącej 77-letniej Danuty P., matki Moniki. Ma ona wkrótce trafić na obserwację.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Potężny wybuch wstrząsnął okolicą ul. Wyszyńskiego w środę, 3 lipca br. około godz. 21.00. Potężna eksplozja wyrwała część ściany wieżowca mieszkania na drugim piętrze.  W oknach dziesiątek mieszkań wyleciały szyby. Zarwała się jedna z wind, a szyb drugiej został uszkodzony. Po wybuchu w mieszkaniu wybuchł duży pożar. Akcja ratunkowa na miejscu zdarzenia trwała wiele godzin. Cztery osoby trafiły do szpitala. Jedna z zawałem, kolejna z atakiem paniki i dwie z zatruciem dymem. Dziesięć osób zostało uspokojonych na miejscu akcji przez ratowników medycznych i lekarzy.

Szybko ustalono, że wybuch nie był przypadkiem. W mieszkaniu zostały odkręcone kurki z gazem w kuchence. Pozatykane zostały nawet kominy wentylacyjne. Przed wybuchem zniknęły lokatorki, 53-letnia Monika P. i jej 77-letnia matka Danuta. Kobiety od lat odgrażały się sąsiadom, że wysadzą wieżowiec. W końcu to zrobiły.

Policja zaraz po wybuchu zaczęła szukać Danuty i Moniki. 5 lipca obie zostały znalezione. Ukrywały się w lesie koło Jędrzychowa. Danuta P. i jej córka Monika zostały decyzją zielonogórskiego sądu tymczasowo aresztowane. Kobiety usłyszały zarzut sprowadzenia katastrofy wielkich rozmiarów zagrażającej życiu wielu osób. 77-latka przyznała się do zarzutów. Jej córka nie przyznaje się i mówi, że nic o tym nie wiedziała. Obie kobiety zostały aresztowane.  Posiedzenie aresztowe Moniki P. odbyło się w szpitalu psychiatrycznym w Ciborzu. Kobieta trafiła tam kiedy w celi zaczęła grozić popełnieniem samobójstwa.