Na nowym cmentarzu Świętej Trójcy spoczęło wielu ważnych zielonogórzan: rodzina przemysłowców Försterów, założyciel wytwórni winiaków Albert Buchholz, winiarz Eduard Seidel czy archiwista Hugo Schmidt. Ostatnio dawną nekropolię badali archeolodzy ze Świdnicy.
Pozostajemy w klimacie niedawnych Wszystkich Świętych. Tydzień temu pisaliśmy o badaniach archeologicznych na placu Słowiańskim, które prowadziło Muzeum Archeologiczne Środkowego Nadodrza ze Świdnicy. Przez ponad 200 lat znajdował się tam cmentarz św. Trójcy. Władze Grünbergu zlikwidowały go na początku XIX w., by przeznaczyć teren na plac targowy. Likwidacja była przeprowadzona bardzo powierzchownie. Usunięto nagrobki, a szczątki pozostawiono w ziemi. Archeolodzy, choć przebadali zaledwie około ar powierzchni, odkryli ponad 140 grobów. Przeszło 100 z nich wyeksplorowali. Wkrótce wydadzą książkę o swoich badaniach i o historii cmentarza.
Wraz z decyzją o likwidacji nekropolii na pl. Słowiańskim, władze miejskie postanowiły założyć nowy cmentarz Świętej Trójcy. Stosowną uchwałę podjęły już w 1803 r., ale cmentarz powstał kilkanaście lat później. Pierwszy pochówek odbył się 30 kwietnia 1817 r.
Pochówki jeszcze 80 lat temu
Nowy cmentarz znajdował się w miejscu dzisiejszego parku św. Trójcy, przy skrzyżowaniu ul. Dąbrówki i al. Wojska Polskiego, obok ronda PCK. Niemcy grzebali na nim zmarłych do końca II wojny światowej. Władze komunistyczne zlikwidowały nekropolię pod koniec lat 60. Do dziś nie zachowały się żadne elementy architektury, jedynie rzędy starych lip wyznaczają dawne alejki cmentarne. Na „łączce” od strony ul. Dąbrówki, gdzie czasem rozkłada się objazdowy cyrk, pochówków prawdopodobnie nie było. Znajdowała się tam rezerwa cmentarna, a po wojnie plac targowy.

Nekropolia nie zapisała się jakoś szczególnie w pamięci zielonogórzan. Pewnie dlatego, że była na uboczu, a po 1945 r. – w przeciwieństwie do parku Tysiąclecia – nie chowano tam Polaków.
Zielonogórzanin Hieronim Majorczyk mieszkał w okolicy dawnego cmentarza. Kilka lat temu opowiadał mi o dziecięcych zabawach na dawnej, zapuszczonej nekropolii. Wspominał ceglane ogrodzenie cmentarza i groby. Z kolegami mieli radochę, gdy z jakiegoś dołu wyciągnęli kość czy czaszkę. Dziecięca ciekawość, na którą przymykali oko dorośli. Opowiadał też o mieszkańcach, którzy zabierali do swoich ogródków fragmenty metalowych ogrodzeń, których wiele było przy starych grobach.
Skórzane okładki modlitewników
W październiku w parku św. Trójcy pracowali archeolodzy z muzeum w Świdnicy. Badania trwały dwa tygodnie, prowadzili je przy placu zabaw. – Miały związek z modernizacją przyłącza ciepłowniczego do pobliskich bloków, wykonywaliśmy badania poprzedzające inwestycję – mówi archeolog Paweł Stachowiak.
W wykopie o długości 25 m archeolodzy odkryli 24 groby, z czego jeden uszkodzony. – Ciepłociąg, który poprowadzono prawdopodobnie w latach 70., przebił się przez murowany grobowiec. W środku nie było już kości – tłumaczy Stachowiak. Wydobyte szczątki przebada antropolog, później zostaną pochowane na cmentarzu przy ul. Wrocławskiej.

XIX i XX-wieczne pochówki z parku św. Trójcy różnią się od tych starszych z pl. Słowiańskiego. Im czasy były bliższe naszym, tym mieszkańcy byli bogatsi, a ich życie dłuższe. Archeolodzy znaleźli też dużo więcej przedmiotów. – Przede wszystkim wkręty, którymi przykręcano wieka trumień. Możemy podzielić je na starsze, które były proste i wykonane z żelaza oraz młodsze – cynkowe, ale bardziej zdobione, np. z postaciami aniołów.
W dwóch grobach przy zmarłych zachowały się skórzane okładki modlitewników. – Chowano tak protestantów – tłumaczy Stachowiak. – W innym grobie znaleźliśmy różaniec, to był z kolei katolik. Jeden ze zmarłych został pochowany z glinianym talerzem pod głową. – To zwyczaj spotykany na Łużycach. Naczynie służyło do obmycia ciała przed pochówkiem, później wkładano je do trumny. Podobna sytuacja miała miejsce w jednym z grobów w parku Tysiąclecia – opowiada archeolog.
Paweł Stachowiak ma cień nadziei, że jeden z pochówków uda się zidentyfikować. Pokazuje mi fragment płyty znalezionej przy szczątkach. Brakuje części z imieniem i nazwiskiem, jest za to data dzienna urodzin i adnotacja, że zmarły był emerytowanym nauczycielem. – Urodził się 22 stycznia 1822 lub 1823 r. Zmarł 13 grudnia, ale roku już nie widać. Niewiele, ale może jakiś dociekliwy badacz rozwikła tę zagadkę – zastanawia się.
Bezcenne trzy zdjęcia
Drugi cmentarz św. Trójcy był mały, ale pochowano na nim wielu zasłużonych zielonogórzan. Spoczęła tu m.in. rodzina przemysłowców Försterów, Albert Buchholz – założyciel wytwórni winiaków z ulicy Jedności (powojennego Polmosu), winiarz Eduard Seidel czy Hugo Schmidt, archiwista i autor monografii Zielonej Góry z 1922 r.
Ze Schmidtem, który zmarł w 1933 r., związane są jedyne trzy znane zdjęcia cmentarza. – W 2007 r. do Zielonej Góry przyjechała jego wnuczka, Ruth Röβler. Przywiozła z Niemiec pamiątki po dziadku, w tym fotografie z cmentarza – opowiada Izabela Korniluk, szefowa działu historycznego Muzeum Ziemi Lubuskiej. Na jednej widać rodzinę przy grobie historyka, na drugiej jest szerszy plan nekropolii. Jedna z dziewczynek to właśnie kilkuletnia Ruth.

Ruth odwiedziła park św. Trójcy, towarzyszyli jej Izabela Korniluk i dyrektor muzeum Andrzej Toczewski. Zapalili znicz w miejscu, gdzie (o ile pamięć małej dziewczynki po latach nie okazała się złudna) był pochowany Hugo Schmidt.
Odkryć archeologów w przyszłości będzie pewnie więcej, bo miasto stara się o unijną dotację na rewitalizację tego trochę zapomnianego parku. Jeśli do niej dojdzie, pojawi się też duża tablica z historią cmentarza. Z pewnością nie zabraknie na niej zdjęć z archiwum Hugo Schmidta.
mat UM Zielona Góra






