Zielonogórska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie „trasy śmierci”

Zgłoszenie dotyczyło nieumyślnego narażenia kierowców na niebezpieczeństwo utraty życia albo powstania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu z powodu zaniedbań ze strony nadzorcy drogi. – To nie droga nas zabija, ale prędkość – mówi podinsp. Jarosław Tchorowski, naczelnik zielonogórskiej drogówki.

Mieszkaniec Zielonej Góry zgłoszenie do prokuratury skierował 18 kwietnia b.r. Z pismem prokuratura dosłała wydruki publikacji prasowych i płytę CD z własnym zapisem przejazdu drogą. Sprawa dotyczyła drogi z Zielonej Góry do Nowogrodu Bobrzańskiego nazywanej „trasą śmierci”. Jego zdaniem zaniechanie poprawy bezpieczeństwa na drodze przez zarządcę było powodem wypadków na tym odcinku.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Powołana została komisja,m w skład której wchodzili przedstawiciele zarządcy drogi z zielonogórskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, komendant miejski policji w Zielonej Górze, przedstawiciele lubuskiej drogówki oraz prokurator rejonowy.

Wszczęto jednocześnie śledztwo, które miało ustalić czy  zarządca drogi dopuścił się zaniedbań, które miały wpływ na wypadki na trasie. Zabezpieczono obszerną dokumentację dotyczącą drogi. Wynika z niej, że zarządca drogi dokonywał stałych kontroli na trasie z udziałem przedstawicieli zielonogórskiej drogówki.

Kontrole skutkowały między innymi zmianami w organizacji ruchu oraz wprowadzeniem pasów akustycznych. GDDKiA dokonywała pomiarów właściwości przeciwpoślizgowych nawierzchni. Wdrożony został również przez zielonogórski oddział GDDKiA program redukcji liczby ofiar śmiertelnych.

jak informuje zielonogórska Prokuratura Okręgowa, wszelkie remonty drogi zostały wykonane w sposób należyty i nie zgłaszano uwag w trakcie ich odbioru technicznego.

Ustalono, że policja często zgłaszała uwagi i wskazywała błędy do projektów, które były uwzględniane przez zarządcę drogi.

W świetle ustaleń nie sposób założyć o istnieniu jakiegokolwiek związku pomiędzy zaistniałymi zdarzeniami drogowymi, a chociażby nieumyślną winą zarządcy drogi.

Ustalono, że z 29 wypadków na trasie, aż 26 było spowodowane błędem kierowcy. Dochodziło do nich z powodu zbyt szybkiej jazdy. Prokuratura umorzyła śledztwo z powodu faktu, że konstrukcja drogi oraz jej oznakowanie nie budzą wątpliwości.

– To nie droga nas zabija, ale bagatelizowanie przepisów, prędkość i brawura za kierownicą – mówi podinsp. Jarosław Tchorowski, naczelnik zielonogórskiej drogówki. Dodaje, że gdyby kierowcy jeździli zgodnie ze znakami to do tragedii by nie dochodziło. – Pamiętajmy, że prędkość dostosowujemy do warunków panujących na drodze – przypomina podinsp. Tchorowski.