Zielonogórzanka dała się naciągać na bajkę o hakerach atakujących konto i straciła 30 tys. zł

75-letnia zielonogórzanka, do której zadzwonił oszust podający się za „policjanta CBŚ” straciła 30 tys. zł. O oszustwie zorientowała się dopiero na drugi dzień.

Oszust dzwoniący do 75-latki podał numer legitymacji i kazał wybrać na klawiaturze numer 997 żeby potwierdzić, że policjanci prowadzą „tajną akcję”. – Kobieta nie rozłączając się wybrała numer 997, wtedy słuchawkę przejął inny oszust, który przedstawił się jako dyżurny policji i oczywiście potwierdził tożsamość policjanta – mówi podinsp. Małgorzata Barska, rzeczniczka policji w Zielonej Górze.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Oszust powiedział, że hakerzy włamują się do banków i kradną pieniądze oraz że pieniądze zielonogórzanki także są zagrożone. Oczywiście najpierw umiejętnie prowadząc rozmowę wypytał w jakim banku i ile pieniędzy ma pokrzywdzona. Zadzwonił kilka godzin później i kazał natychmiast wypłacić 30 tys. zł nakazując wpłacić je na bezpieczne konto prokuratora. Oszust kazał podać sobie numer telefonu komórkowego, zadzwonił na ten telefon i cały czas instruował pokrzywdzoną.

Mówił np., że ma nikogo nie zawiadamiać, bo policji nie uda się wtedy nikogo złapać podczas „tajnej akcji”. – Przez cały czas oszust rozmawiał z zielonogórzanką, żeby nie dać jej szansy na spokojne zastanowienie się nad tym co się dzieje – mówi podinsp. Barska. To metoda oszustów. Cały czas utrzymują oszukiwaną osobę w pobudzeniu emocjonalnym, co uniemożliwia racjonalne myślenie. Po wpłaceniu pieniędzy oszust jeszcze kilka razy dzwonił. Zapewniał, że przyjedzie do zielonogórzanki razem z panią prokurator. Oczywiście już nikt się nie pojawił. Po południu pokrzywdzona zorientowała się, że został oszukana i okradziona ze swoich oszczędności. Wtedy zgłosiła się do komendy policji w Zielonej Górze i zawiadomiła o przestępstwie.