Rafał P. skazany przez sąd w Zielonej Górze na 8 lat więzienia. To kara za zabójstwo brata, do którego doszło w listopadzie 2015 r. Prokuratura chce znacznie wyższego wyroku dla bratobójcy i zapowiada apelację.
Proces toczył się przed zielonogórskim sądem okręgowym. Na wniosek obrońcy oskarżonego oraz rodziny oskarżonego Rafała P. sąd wyłączył jawność rozprawy. Decyzja była podyktowana tym, że podczas procesu z pewnością będą poruszane delikatne i często drażliwe tematy oraz kwestie rodzinne, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Obrona wniosła jednocześnie o pozwolenie na uczestniczeniu w procesie dwóch osób w charakterze mężów zaufania. Sąd się na to zgodził.
Za zabójstwo brata sąd skazał 33-letniego Rafała na 8 lat więzienia. – Nie zgadzamy się z wyrokiem. Prokurator będzie żądał znacznie wyższej kary – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. Prokuratura czeka na uzasadnienie wyroku.
Na pierwszej rozprawie 21 czerwca ub.r. stawił się ojciec Rafała. Nie przyszła matka oskarżonego o bratobójstwo. Ojciec wyjaśniał, że to była miesięcznica śmierci ich syna Michała i nie wytrzymałaby tego emocjonalnie.
Rafał P. to wysoki, mocno zbudowany mężczyzna do sądu został wprowadzony ze skutymi rękoma i nogami. Wykształcenie podstawowe, zawód spawacz. Pracował w sadzie w Starym Kisielinie, którego jest udziałowcem. Był karany za prowadzenie po pijanemu. Wcześniej leczył się odwykowo. Spoglądał na siedzącego na sali ojca. Wykonywał w jego kierunku delikatne gesty, tak jakby go uspokajał chcąc powiedzieć „będzie dobrze”. Widać było również, że ojciec będzie mocno zaangażowany w rozprawę.
Obrona już wtedy wystąpiła z nowymi wnioskami dowodowymi. Obrońca oskarżonego nie zgadza się z opinią biegłych dotyczącą stanu zdrowia Rafała P. Chciał również ustalenia czy w chwili morderstwa nie doszło do obrony koniecznej lub czy oskarżony nie działał pod wpływem silnego wzburzenia i tym samym nie był w stanie pokierować swoim zachowaniem.
Do morderstwa doszło w sobotę 21 listopada 2015 r. Wieczorem zielonogórska policja dostała zgłoszenie o mężczyźnie dźgniętym nożem w sadzie w Starym Kisielinie. Na miejsce natychmiast pojechały patrole policji. Sad policjanci znali, bo interweniowali u braci Rafała i Michała. W 2014 r. to Michał zadał Rafałowi cios nożem w nogę. Na szczęście rana była niegroźna.
Osoba, która informowała o rannej osobie mówiła, że wychładza się, co sugerowało, że jest w ciężkim stanie. To dzwonił Rafał. Michał P. niestety zmarł z powodu rany zadanej nożem.
Rafał uciekł z posesji. Przez całą noc szukała go policja. Został zatrzymany w niedzielę 22 listopada nad ranem. Początkowo nie przyznawał się do zabójstwa. Zasłaniał się brakiem pamięci z powodu wypitego alkoholu. W chwili zatrzymania wydmuchał promil alkoholu. ,,Przyciśnięty” przez prokuratora, ,,pękł” i przestał kłamać. Przyznał się do zabójstwa brata.
Z ustaleń prokuratury wynika, że do zabójstwa doszło podczas kłótni między braćmi. Rafał chwycił za nóż i zadał nim kilka ciosów swojemu bratu Michałowi. Jeden z ciosów zadanych nożem przerwał aortę. Rafał P. podczas wizji lokalnej opowiedział dokładnie jak wyglądało zabójstwo Michała. Wtedy również przyznał się do zabójstwa brata
Obaj bracia dawno temu wpadli w nałóg alkoholowy i uzależnienie od narkotyków. Nałogi szybko spowodowały ich odizolowanie od znajomych. Chodzili po mieście naćpani, bełkotali, zaczepiali ludzi. Mieszkali sami w sadzie w Starym Kisielinie. Nikt ich nie odwiedzał, oni nikogo nie zapraszali.
Policja jeździła na interwencje do sadu w Starym Kisielinie. Mundurowi interweniowali, bo dwóch dorosłych mężczyzn kłóciło się między sobą jak dzieci. Agresja wobec siebie narastała. W końcu doszło do tragedii.