W sobotę bóbr pojawił się na posesji w Chynowie. Wystraszone zwierzę nie pozwalało do siebie podejść. Nikt nie chciał zająć się dzikim zwierzęciem. Pomogła zielonogórska policja.
Bóbr pojawił się w Chynowie około południa. Zwierzę weszło na jedną z posesji. Tam wystraszone i spłoszone zwierzę nie pozwalało do siebie nikomu podejść. Na widok podchodzących osób zwierzę podskakiwało i jeżyło sierść.
Pojawił się problem z dzikim zwierzęciem. – Nikt nie chciał zająć się bobrem – powiedział nam właściciel posesji. Najpierw zadzwoniliśmy do schroniska dla dzikich zwierząt w Starym Kisielinie. – Możemy przyjąć zwierzę, ale nie mamy czym po niego pojechać – powiedział nam szef schroniska w rozmowie telefonicznej.
Właściciel posesji, na której zadomowił się bóbr, dowiedział się ze schroniska, że ma zadzwonić po straż pożarną. – Strażacy odmówili informując, że to nie jest ich zadanie – mówi nam właściciel posesji. Do leśniczego się nie mogli dodzwonić. Straż Leśna również była nie do namierzenia. Bóbr nadal siedział zamknięty na posesji.
Do akcji wkroczyła zielonogórska policja rozumiejąc, że bóbr nie może zostać na posesji. – I znowu dziwna sprawa spadła na barki policji – przyznał mieszkaniec Chynowa.
Sprawą zajął się dyżurny zielonogórskiej komendy oraz podkom. Maciej Sałek naczelnik sztabu policji i prewencji. – Zwierzę zostanie zabrane do schroniska dla dzikich zwierząt i jeżeli będzie zdrowe to zostanie wywiezione do lasu – mówi podkom. Sałek. Gdyby zwierzę okazało się chore to do wyzdrowienia zostanie w schronisku. Policja załatwiła sprawę, którą powinny zająć się zupełnie inne służby.