Marek M. został uznany winnym przez zielonogórski sąd okręgowy. Za atak z nożem na Wiolettę K. w domu w miejscowości Skąpe ma trafić do więzienia. Sąd na 15 lat zakazał mu zbliżania się do ofiary. To najdłuższy zakaz zbliżania jaki przewiduje prawo.
Marka M. nie było w sądzie w czwartek, 15 lutego, na ogłoszeniu wyroku. Siedział w celi aresztu w Międzyrzeczu. Sąd uznał go winnym kierowania gróźb i ataku z nożem na Wiolettę K. i za to skazał go na dwa lata więzienia. Dodatkowo sąd zaostrzył karę zakazem zbliżania się do ofiary przez 15 lat. Sąd zadecydował, że Marek M. zapłaci Wioletcie K. 30 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za doznane krzywdy.
Prokurator żądał dla Marka M. kary 10 lat więzienia. Sąd uznał, że nie ma mowy o usiłowaniu zabójstwa i zmienił kwalifikację prawną czynu. Zdaniem sądu Marek M. nie miał zamiaru zabić Wioletty M. Nie szedł też do niej z zamiarem zabójstwa. Z drugiej strony kobieta została zaatakowana przez mężczyznę nożem. Jak podkreślił sąd zostało naruszone jej poczucie bezpieczeństwa. Doznała niewielkich obrażeń.
Mężczyzna przez cały proces nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Mówił jedynie o uderzeniach zadanych kobiecie, ale bez użycia noża. W sądzie podważył to, co mówiła jego ofiara podczas wizji lokalnej.
Wszystko wydarzyło się 18 kwietnia ubr. w Skąpem. Marek M. wszedł do domu Wioletty K. i rzucił się na nią z nożem kiedy obierała ziemniaki. Zadał kilka ciosów nożem. Wioletta chwyciła Marka za dłoń i zaczęła wołać wnuczkę. W tym czasie Marek zadał kolejne ciosy w okolice klatki piersiowej. Do kuchni wbiegła 15-latka. Wnuczka zaczęła odpychać dziadka. Po chwili babcia z wnuczką wypchnęły Marka M. za drzwi. Wezwano policję. Prokuratura uznała, ze gdyby nie zdecydowana postawa obronna kobiety i jej wnuczki, mogłoby dojść do tragedii. Na szczęście ciosy nożem nie zagrażały życiu Wioletty K.
Marek M. wyszedł z domu, wyrzucił nóż na dach budynku i poszedł do okolicznego sklepu po wódkę. Zamówił taksówkę i pojechał do córki do Zielonej Góry. Po drodze upił się niemal do nieprzytomności. Po chwili został zatrzymany przez policję. Marek M. trafił do aresztu, w którym cały czas przebywa.