Córka powiedziała ojcu, że trzeba ratować psy z Ukrainy. Artur wsiadł w auto i pojechał na granicę (ZDJĘCIA)

Nadkom. Artur Chorąży z grupą wolontariuszek pojechał na granice polsko-ukraińską, żeby odebrać 29 psów

Policjant wydziału prewencji komendy wojewódzkiej policji w Gorzowie nadkom. Artur Chorąży z grupą wolontariuszek pojechał na granice polsko-ukraińską, żeby odebrać 29 psów. Zwierzęta są już bezpieczne w gorzowskim schronisku, unikając najgorszego.

Nadkom. Artur Chorąży w wolny czasie podjął się pomocy w uratowaniu 29 piesków pochodzących z Ukrainy. Zostały przetransportowane przez wolontariuszy z kraju już od trzech tygodni ogarniętego wojną, w rejon przejścia granicznego. – W tym miejscu to Polacy musieli je przejąć i zagwarantować im schronienie – mówi podinsp. Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Na ogłoszenie dwóch gorzowskich wolontariuszek z gorzowskiego schroniska „Azorki” o poszukiwaniu kierowcy natknęła się na facebooku córka Artura, Weronika. Z tą właśnie informacją i prośbą poszła do niego.

Nadkom. Chorąży na psach zna się jak mało kto. – Kilka lat w policji poświęcił jako przewodnik psa. Więc wskazanie córki było tym bardziej uzasadnione – mówi podinsp. Maludy. Nie rozmyślając długo nawiązał kontakt  z wolontariuszkami.

Po omówieniu kwestii organizacyjno-logistycznych ruszył samochód o szczytnym celu, po sufit wypchany karmą, transporterami oraz akcesoriami dla zwierząt. Po dotarciu w rejon przejścia okazało się, że misja nie będzie łatwa. Tam wciąż uciekało przed wojną wielu uchodźców z Ukrainy.

Cały pas przygraniczny był zapełniony ludźmi. Dopiero na trzecim przejściu w Medyce udało się dotrzeć do celu. Kilka chwil później 29 psów znalazło się na pokładzie busa kierowanego przez Artura. Mimo zmęczenia trzeba było wracać do Gorzowa. Cała podróż trwała od wtorku do piątku.

Ale misja zakończyła się sukcesem. Uratowane przed wojną i niechybną śmiercią pieski są już bezpieczne. Teraz czekają na nowy dom. – Gdyby nie determinacja wolontariuszek z Gorzowa oraz pomoc Artura nie byłoby to możliwe – zaznacza podinsp. Maludy. Kiedy pieski dojdą do siebie, pracownicy schroniska będą szukać im nowych domów.