Maciej M. lekarce z Nowej Soli obiecywał wspólny dom, życie. Mówił o miłości. W rzeczywistości wyłudził od niej ogromne pieniądze. Oszukał też restauracje, firmy, właścicieli lokali i mieszkań. – Zorganizował u mnie swoje 45. urodziny, kelnerzy mieli mieć białe rękawiczki. Do dziś nie zapłacił, a rachunek wyszedł ogromny – mówi nam Adam Kremer, właściciel winiarni Bachus w Zielonej Górze. Oszust budował nawet przychodnię organizując spotkanie z psychologami z Poznania, których miał zatrudnić. Zgłaszają się kolejne ofiary Macieja M.
„Tulipan” Maciej M. w poniedziałek, 7 maja, został skazany przez zielonogórski sąd okręgowy na dwa lata więzienia. To kara za bezduszne wyłudzenie do lekarki z Nowej Soli 300 tys. zł. Sąd nakazał Maciejowi M. zwrot lekarce kwoty 160 tys. zł. (tylko tyle udało się jej wpisać w wymuszoną na Macieju umowę). Dostał też 15 tys. zł. grzywny. Wyrok ma zostać podany do publicznej wiadomości w prasie. Wyrok nie jest prawomocny.
To dopiero początek kłopotów Macieja M. Prokuratura zajmuje się sprawą innej oszukanej przez Macieja kobiety. To terapeutka Zielonej Góry. Maciej M. wyłudził od niej 200 tys. zł. Tak samo jak lekarce z Nowej Soli, mówił jej o miłości. Mamił wspólnym domem i życiem. Podawał się za prezesa wielkiej zielonogórskiej firmy transportowej. Mówił, że jest bogaczem o dobrym sercu. Żeby się uwiarygodnić parkował swój samochód pod siedzibą firmy. W rzeczywistości perfidnie okradł kobietę, która została z długami po Macieju.
Okazuje się, że ofiar Macieja M. jest więcej. Jednym z oszukanych jest Adam Kremer, właściciel klimatycznej i znanej w mieście restauracji Winiarnia Bachus. Poznał Macieja przypadkowo. Oszust zapraszał do restauracji różne panie. W końcu zaczął pojawiać się z kobietą, co zaczęło wyglądać na związek. Wtedy poznał też szefa restauracji. Zachwalał kuchnię i obsługę. – Zawsze doskonale ubrany, elokwentny, z gestem – opowiada A. Kremer. Pewnego dnia Maciej M. zamówił w restauracji imprezę z okazji swoich 45. urodzin. Miało być „na bogato”, tak żeby każdy się pobawił, najadł, napił. – Maciej postawił poważne warunki. Między innymi wskazany przez niego zespół jazzowy z Wrocławia z wokalistką, otwarty bar ze wszystkimi alkoholami i dużo wyszukanego jedzenia – opowiada A. Kremer. Jego kolejną fanaberią było to, że kelnerzy mieli mieć białe rękawiczki. Po imprezie zapowiedział jeszcze po 500 zł dla kelnerów.
Impreza odbywała się w kwietniu ub.r. Maciej upił się, wszyscy doskonale się bawili i rozeszli. Rachunek wyszedł na kilkanaście tysięcy złotych. I zaczęły się problemy z uregulowaniem faktury. – Maciej mówił, że właśnie sprzedał wielką firmę transportową za kilka milionów złotych i czeka na przelew – wspomina A. Kremer. Po przelewie miał pokryć koszty. Przelewu jednak nie było, za to były wieczne problemy z przelewem i sms-y informujące, że lada chwila zapłaci. – Nie zapłacił za imprezę do dziś – mówi A. Kremer. Część wysokiego rachunku pokryła kobieta, którą Maciej M. perfidnie oszukał. – Niech to będzie ostrzeżenie dla innych restauratorów i firm w Polsce. Maciej to bezwzględny oszust – przestrzega M. Kremer i zapowiada oddanie sprawy do sądu.
Maciejowi udawało się kilka lat. Sprytnie uwiarygadniał się w towarzystwie. Pokazywał, że ma gest i jest wiarygodny. Podczas koncertu jednego ze znanych piosenkarzy w Zielonej Górze, zaproponował wokaliście 30 tys. zł na wydanie płyty. Warunkiem było umieszczenie logo wypożyczalni sprzętu wodnego ze Sławy na okładce płyty. Maciej pieniędzy oczywiście piosenkarzowi nigdy nie dał. Tutaj pozostał niesmak. Maciej zrobił to celowo. Wiedział, że nie da pieniędzy piosenkarzowi.
Jak ustaliliśmy, Maciej potrafił spędzić weekend w pensjonacie w górach i uciec z niego bez uiszczenia rachunków. Podawał się wtedy za prezesa wielkiej firmy transportowej z Zielonej Góry.
Oszust budował nawet w Zielonej Górze przychodnię terapeutyczną. Tak kłamał kobietę, z którą się spotykał. Zorganizował nawet spotkanie z psychologami z Poznania. Miał ich zatrudnić u siebie na doskonałych warunkach. To miała być super firma. Nic z tego oczywiście nie wyszło. To kolejne brutalne oszustwo Macieja. Kobiecie pozostał po przychodni Macieja jedynie ogromny dług.
Maciej miał też oszukać sklep rowerowy w Zielonej Górze. Najpierw jeździł oglądać wyszukane modele rowerów. Potem kazał zamówić dla siebie konkrety typ rowerów. Mało tego, kazał sobie je nawet dostarczyć daleko za Zieloną Górę. Rowery sklep dostarczył, ale Maciej nie zapłacił za nie.
Skontaktowały się z nami osoby, którym Maciej M. nie zapłacił czynszów za wynajem lokali. Mieszkał i uciekał nie ponosząc żadnych kosztów. Właścicielom zostały do pokrycia zużyte media i czynsze.
Maciej sprytnie manipuluje kim chce. – To osoba, która potrafi świetnie opowiadać. Każdego kupi i okręci swoją gadką – opowiada nam jedna z jego ofiar. Jak ustaliliśmy, jeszcze niedawno szukał w Zielonej Górze kolejnej ofiary. Maciej był w znanym hotelu w Polsce. Zadzwonił stamtąd do poznanej kobiety. Powiedział, że nie ma pieniędzy na opłacenie rachunków za kosztowny pobyt, bo ktoś przez przypadek zablokował mu firmowe konta. Chciał, żeby znajoma zapłaciła za niego, a on się z nią rozliczy po powrocie. Na szczęście zielonogórzanka skontaktowała się ze swoim znajomym. Powiedziała, czego żąda od niej Maciej i dzięki czujności znajomego uniknęła straty pieniędzy. Zerwała też kontakt z oszustem.
Maciej zawsze podawał się za właściciela wielkiej firmy transportowej. Ofiarom często mówił też, że właśnie sprzedał firmę transportową i czeka na ogromną wielomilionową kwotę za transakcję. Mówił również, że jest prezesem znanej firmy transportowej w Zielonej Górze.
Próbowaliśmy skontaktować się z Maciejem M. Nie odezwał się do nas. Nikt od dawna go nie widział. Jego ofiary są pewne, że oszukuje inne kobiety i firmy gdzieś na terenie Polski.