Dawny WOPR w Zielonej Górze przestał działać, nie ma też żadnego majątku. Za to jest nowy WOPR Województwa Lubuskiego, z nową nazwą i zarządem, który odcina się od dawnej jednostki. – To wybieg prawny, żeby nie zapłacić odszkodowania przyznanego wyrokiem sądu za spowodowanie śmierci w wypadku matki dwojga dzieci – mówi mecenas Hubert Szarata z Zielonej Góry.
Małgorzata Jurczyk pracowała w barze na stacji benzynowej. Z mężem Piotrem mieli dwoje cudownych dzieci i wspólne plany na przyszłość. W maju 2012 r. Małgosia pływała łodzią po jeziorze w Przełazach. Bawiła się na imprezie firmowej. Za sterami łodzi siedział ratownik WOPR Mateusz P. To wtedy doszło do tragedii.
Łódź uderzyła w pomost. Do wody z łodzi wypadły dwie kobiety i ratownik. Silnik cały czas jednak pracował. Małgorzata niefortunnie dostała się pod śrubę, która zmasakrowała jej głowę. Kobieta zginęła na miejscu. – Osierociła dwoje małych dzieci, świat się nam wtedy dosłownie zawalił – mówi Piotr Jurczyk, mąż Małgorzaty.
Ruszył długi proces. Ratownika oskarżyła świebodzińska prokuratura. Sąd uznał go winnym spowodowania śmiertelnego wypadku na łodzi. Ratownik nie założył na rękę tak zwanej zrywki, która unieruchomiłaby silnik, po tym jak wpadł on do wody. Mateusz P. został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Miał również zapłacić odszkodowanie w wysokości ponad 31 tys. zł mężowi i dzieciom tragicznie zmarłej kobiety.
To jednak nie koniec sprawy. O odszkodowanie został również pozwany WOPR w Zielonej Górze. Po długim i trudnym procesie rodzinie zmarłej kobiety została przyznana kwota odszkodowania w wysokości ponad 100 tys. zł. – Sąd uznał, że skoro organizator imprezy płacił za benzynę do łodzi WOPR-u, którą byli wożeni po jeziorze uczestnicy, to przewożenie łodzią potraktowano jako zarobkowe – tłumaczy mecenas Hubert Szarata z Zielonej Góry, który od początku zajmuje się sprawą.
Do dziś WOPR Zielona Góra nie wypłacił jednak ponad 100 tys. zł panu Piotrowi i jego dzieciom. Do zarządu zgłosił się więc komornik z prawomocnym wyrokiem. I co się dzieje? Okazuje się, że WOPR Zielona Góra nie ma już żadnego majątku. Nie miał nawet wykupionych polis OC na motorówkę, w której doszło do tragedii. Nie ma również żadnego kontaktu z kiedyś niezwykle mocno aktywnym zarządem zielonogórskiego WOPR. Prawnik pana Piotr ustalił, że WOPR w Zielonej Górze wygasił swoją działalność. – W związku z tym komornik nie miał z czego ściągnąć pieniędzy należnych rodzinie tragicznie zmarłej kobiety – mówi mecenas Szarata. Egzekucja stała się niemożliwa.
Tymczasem prężnie zaczął działać nowy WOPR Województwa Lubuskiego. – Nie mamy nic wspólnego z dawnym, tzw. starym woprem – mówi Krzysztof Piotrowski, prezes lubuskiego WOPR-u. Nowa organizacja robi jednak to, co dotychczas robił WOPR Zielona Góra i miała wchłonąć nawet jego majątek. – Znam sprawę wypadku.Trzeba jednak w związku z odszkodowaniem szukać członków tamtego zarządu – mówi prezes Piotrowski. Dodaje, że jego organizacja jest ubezpieczona na kwotę miliona złotych. Komornik nie może jednak ściągnąć z nowego WOPR-u pieniędzy, bo to nowa organizacja, z nowym numerem KRS.
Zarząd główny WOPR w Warszawie również odcina się od WOPR Zielona Góra. – To jednostka działająca samodzielnie, nie mamy z nią nic wspólnego – usłyszeliśmy w biurze WOPR w Warszawie.
– To oszustwo. Nowy WOPR powstał tylko po to, żebym nie zapłacić moim dzieciom nawet złotówki odszkodowania – mówi P. Jurczyk. Mężczyzna, który stracił żonę mówi, że dzieci cały czas tęsknią za mamą. – Nikt nas nawet nie przeprosił. Nikt z WOPR-u. Słowa przepraszam nie usłyszałem też od ratownika – mówi P. Jurczyk.
Odszkodowania przyznanego przez sąd nie zapłacił również ratownik Mateusz P. – Wiem, że wyjechał z Polsk i nie zamierza nam płacić zasądzonego odszkodowania– żali się P. Jurczyk.
Nie ma również żadnego kontaktu do zarządu starego WOPR Zielona Góra. – Wygasili działalność, nie ma ich i nic też nie mają, co można zająć komorniczo – mówi mecenas Szarata.
Takie zachowanie, unikanie wypłaty odszkodowania, rzuca zły cień na cały WOPR? – Rzeczywiście tak jest i jest mi z tego powodu przykro. Odcięliśmy się do starego WOPR, jesteśmy osobnym stowarzyszeniem – mówi prezes Piotrowski.