Mężczyzna z zakrwawionymi rękoma stał na dachu kamienicy

fot. Piotr Jędzura

W poniedziałek, 8 lipca, wieczorem dyżurny międzyrzeckiej policji otrzymał zgłoszenie o mężczyźnie, który chce popełnić samobójstwo. Wezwani na miejsce policjanci rozpoczęli negocjacje z desperatem. Pomagali im strażacy, ratownicy medyczni oraz mieszkańcy kamienicy. Mężczyzna zszedł z dachu i trafił pod opiekę lekarzy.

Policjanci zostali wezwani do jednej z kamienic, gdzie według zgłoszenia, mężczyzna chciał popełnić samobójstwo. Pierwsi na miejsce dojechali policjanci z patrolówki. – Oni byli „oczami” dyżurnego, któremu mieli przekazać jak najwięcej informacji po to, by on mógł koordynować działaniami i w razie potrzeby powiadomił odpowiednie służby oraz skierował dodatkowych policjantów – mówi asp. Justyna Łętowska, rzeczniczka międzyrzeckiej policji.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Konieczna była pomoc policyjnych negocjatorów. Mężczyzna stał na dachu na wysokości drugiego piętra kamienicy. Miał zakrwawione ręce. Mówił, że nie ma po co żyć. Na miejsce skierowany został patrol drogówki z naczelnikiem kom. Piotrem Szczepanikiem. To właśnie on podjął próby rozmowy z mężczyzną i próbował go nakłonić do zejścia z dachu.

Ważna była również koordynacja służb. Na miejscu byli już strażacy, którzy rozłożyli specjalną poduszkę powietrzną, która miała zamortyzować ewentualny upadek i ratownicy medyczni, którzy przygotowani byli na udzielenie pomocy.

Do akcji przyłączyli się sąsiedzi mężczyzny, którzy podpowiadali, którędy można podejść do desperata, doskonale znali rozkład budynku. Negocjacje trwały kilkadziesiąt minut. Mężczyzna bez przerwy wchodził przez okno do mieszkania, po czym wychodził z powrotem na dach, nie dając się przy tym zbliżyć do siebie. W pewnym momencie dał się przekonać, aby wyszedł na klatkę schodową. Wtedy trafił pod opiekę lekarzy i został przetransportowany do szpitala.