Do zdarzenia doszło 2 marca ub.r. Około godziny 00:10 zwróciłam się o pomoc medyczną na SOR w szpitalu uniwersyteckim w Zielonej Górze. W związku z raną urazową prawego uda. Rana powstała w wyniku uderzenia uda gorącym naczyniem żaroodpornym, które pękło, rozcięło spodnie i skórę na nodze.
W związku z tym że nie byłam osobą ubezpieczoną a z pośpiechu nie miałam przy sobie dowodu osobistego lekarz dyżurny na SOR odmówił mi udzielenia pomocy medycznej. W związku z brakiem dokumentów zostałam poinformowana, że musi być wezwana policja w celu potwierdzenia mojej tożsamości chyba, że zapłacimy 500 zł to wtedy będzie to zaszyte w 2 minuty.
Mój chłopak wezwał policję, która potwierdziła moje dane, aczkolwiek lekarz nadal miał opory aby mnie przyjąć. W momencie kiedy chłopak poinformował, że tak jak i policja on zaczyna nagrywać rozmowę chyba pielęgniarka „zaprosiła” mnie do gabinetu. Nie wiem czy to była pielęgniarka, gdyż nikt nam się nie przedstawił, lekarz też nie znany mi z imienia i nazwiska, opatrzył ranę nie szyjąc jej. Założył opatrunek, który ciężko skomentować (zdjęcie jest w załączniku, jestem po szkoleniu medycznym i nie wydaje mi się że taka rana opatruje się bandażem.
Pomoc należy się każdemu
Uważam, że traktowanie w ten sposób pacjenta jest karygodne, i nie podoba mi się podejście do pacjenta. Mimo, że nie jestem ubezpieczona, to pomocy należy udzielić każdemu.
Od chwili wypadku chodziłam prywatnie do chirurga, co kosztowało mnie dodatkowe pieniądze. 150 złotych za wizytę a byłam sześć razy i pan doktor stanowczo powiedział, że to jest rana do szycia plus ma początku opatrunki ze srebra.
Pan doktor jest byłym ordynatorem chirurgii i próbował dowiedzieć się coś w tej sprawie, ale z tego co mi powiedział wygląda to tak że na tamtą chwilę ślad po mnie zaginął. Nie byłam w ogóle w szpitalu, policji też nie było…
Czytaj też – Mi też nie udzielili pomocy w zielonogórskim szpitalu. Miałem ranę nad kolanem (LIST CZYTELNIKA)
Szpitala w Zielonej Górze nikomu nie polecam. Nie mówiąc o tym że moja babcia po udarze była na sali z panią która miała wszy (wszyscy się zorientowali po 3 dniach), a basen czy też czyste koszulki ja jej podawałam. W momencie wypisywania babci poinformowali, że ta sama pani ma Covid. I po trzech dniach od wypisu okazało się że babcia i ja jesteśmy chore na Covid .
Z uwagi na to że na wypisie trudno to nazwać wypisem, nie ma imienia i nazwiska lekarza, w załączniku przesyłam zdjęcie rany, zdjęcie opatrunku z SOR oraz zdjęcia po wizycie u chirurga prywatnie.