Można powiedzieć, że zostałem potraktowany w analogiczny sposób przez SOR w szpitalu zielonogórskim, jak pan Piotr. W marcu ub.r. uległem wypadkowi nacinając sobie tuż nad kolanem tkankę na głębokość ponad 1 cm, piłą ręczną z tarczą okrągłą.
Na SOR dotarłem z żoną, też w podobnym czasie tuż po południu. Oczywiście pielęgniarka kwalifikująca do zabiegu przyznała mi tak samo najniższy priorytet z możliwych. Pytając tylko co to za rana, którą opisałem że powstała wskutek nacięcia piłą tarczową na głębokość ponad 1 cm i na długości ok 6-7cm. Nie oglądała rany. Rana była szarpaną szeroką na kilka milimetrów.
Czekałem cierpliwie w kolejce jako ostatni. Przez SOR przewijali się różni pacjenci, dzieci, osoby starsze jak również pacjenci szpitala w asyście pielęgniarzy, jako najwyższy priorytet.
Na pomoc czekałem sześć godzin
Gdy w końcu dotarłem na stół zabiegowy, usłyszałem od lekarza, który zdjął opatrunek, widząc ranę zasklepioną, że nie mogą mi jej zszyć bo jest za późno. Minęło ponad 6 godzin od zdarzenia, i tych ran nie opatrują.
Czytaj też – Rękę rozerwał piłą łańcuchowa. Szpital w Zielonej Górze odmówił pomocy. Sprawą chce zająć się rzecznik praw pacjenta
Powiedziałem, że bez szwu rana się nie zagoi, bo się rozerwie przy lada sposobności. Lekarz był zły że otrzymałem ostatni alert oznajmiając, że rodzice przyprowadzają dzieci z błahymi zadrapaniami paluszka i otrzymują najwyższy priorytet, chociaż mogliby je opatrzyć w równie dobrze w domu. Ciągnąłem rozmowę dalej pytając zatem dlaczego otrzymałem od tej pani ostatni priorytet.
Zapytali jak wygląda i od razu skomentowali. A to ta, która za karę, bo jej nie lubią koleżanki na oddziale została tu skierowana na dyżur. Dalej podtrzymując dobry humor w rozmowie powiedziałem do lekarzy panowie proszę tylko nie spieprzcie tej jakże prostej roboty. Założono mi cztery szwy.
W ranę wdał się stan zapalny
Szczęście moje nie trwało długo po kilku dniach rana zaczerwieniła się i było widać że stany zapalne występują wokół szwów. Nie czekając dłużej poszedłem do przychodni na zdjęcie szwów. Oczywiście było za wcześnie, więc wymusiłem na lekarzu ten zabieg. Zrobiłem zdjęcia, rana była częściowo zaropiała i niedomknięta.
Nałożyłem na ranę wzdłuż rozcięcia rozcięty liść aloesu i zabandażowałem. Zdjęcie rany wysłałem do chirurga, który poparł moje działanie nadmieniając tylko bym uważał żeby rana się nie rozeszła. Liść zakleił całkowicie ranę wysychając z wierzchu i rana wyglądała jakby była zespolona z liściem. Po kilku dniach liść odpadł pod opatrunkiem, a rana się zasklepiła.
Najdłużej źle wyglądały otwory po niciach były nadal zainfekowane, musiałem brać antybiotyki. Prawdopodobnie Panu Piotrowi po czasie rana też zacznie się paskudzić, bo wszystko na to wskazuje. Obym się mylił.
(Dane do wiadomości redakcji)