Milioner Adam B., właściciel Apexim AB został zamordowany czy śmiertelnie pobity? (ZDJĘCIA)

Zielonogórski sąd okręgowy musi ustalić czy Piotr Sz. bijąc swojego szefa, spowodował u niego zawał. Tak wskazuje nowa opinia biegłych. Milioner był przykuty do wózka inwalidzkiego, a jego ochroniarz chciał biciem wymusić 3 mln zł darowizny.

We wtorek, 8 listopada, przed zielonogórskim sądem odbyła się rozprawa dotycząca śmierci milionera Adama B. W ławie oskarżonych siedzi jego osobisty ochroniarz Piotr Sz. Prokuratura zarzuca  mu, że usiłował bijąc Adama B. po głowie i kopiąc w głowę wymusić przelew 3 mln zł na swoje konto w formie darowizny. Nie udało mu się to, bo biciem spowodował u Adama B. zawał.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Do sądu wcześniej trafiła nowa opinia biegłych z Instytutu Medycyny w Katowicach. Różni się ona od pierwszej, wydanej przez zespół biegłych medyków z Bydgoszczy. Zdaniem oskarżycieli posiłkowych, nowa opinia wyraźnie wskazuje przyczynę śmierci Adama B. Ich zdaniem, możliwą przyczyną śmierci był cios lub ciosy zadane w klatkę piersiową milionera. Uderzenia wywołały mechaniczny uraz serca. Wcześniejsza opinia wskazywała na zawał jako przyczynę zgonu, ale nie bezpośrednio z powodu zadawanych ciosów.

Prokurator Jarosław Kijowski, szef zielonogórskiej prokuratury okręgowej, wystąpił do sądu z wnioskiem o konfrontację dwóch zespołów biegłych, którzy wydali opinie. Nie zgodzili się z tym jednak oskarżyciele posiłkowi. – Opinię wydali biegli wysokiej klasy specjaliści z dziedziny kardiologii – zaznaczył mecenas Mikołaj Pietrzak z Warszawy dając do zrozumienia, że kolejna opinia jest tylko przedłużaniem procesu.

To samo stanowisko utrzymali mecenas Krzysztof Szymański z Zielonej Góry i mecenas Urszula Podhalańska z Warszawy, reprezentanci córki Adama B. Oskarżyciele posiłkowi uznali, że można przeprowadzić wideokonferencję z biegłymi lub spotkać się z nimi w jednym z instytutów. – Wymiana opinii na pismach będzie bowiem wymagała kolejnych doprecyzowań, ponieważ powstaną kolejne pytania, które sąd sam może zadać biegłym – mówi mecenas Szymański.

Obrona Piotra Sz. stoi na stanowisku, że nowa opinia biegłych niczego do sprawy nie wnosi. – Nie wskazuje przyczyny śmierci – mówi mecenas Witold Majchrzak z Zielonej Góry. Zwraca uwagę na zapis biegłych, którzy podkreślają w opinii, że co do przyczyny śmierci „można domniemywać” czyli prawdopodobnie, czy też można domyślać się. Nie ma więc konkretnego wskazania przyczyny zgonu. Oznacza to więc poszlakę, która działa na korzyść oskarżonego. To nie koniec. Mecenas Majchrzak dodaje, że przyczyny śmierci Adama B. dziś już nie da się ustalić.

Sąd uznał, że zwróci się do biegłych o doprecyzowanie opinii na piśmie. Sąd zada również biegłym konkretne pytania, np. czy po zadaniu ciosu ręką lub kopnięciu w klatkę piersiową zostaje po tym ślad.

Piotr Sz., na którym ciąży zarzut śmiertelnego pobicia swojego szefa, milionera i szefa Apexim AB, do sądu na rozprawy nie jest dowożony z celi. Decyzją sądu odpowiada z wolnej stopy. Wyszedł z celi nawet nie wpłacając kaucji. Jego jedynym obowiązkiem jest stawianie się regularnie na komendzie policji, pod której dozór został przekazany. Piotr Sz. nie może opuszczać kraju.

Oskarżony nie do końca przyznaje się do śmiertelnego pobicia milionera. Mówi, że doszło do szarpaniny między nim i jego przykutym do wózka inwalidzkiego szefem Adamem B.

Do śmierci milionera doszło w czerwcu 2013 r. w jego domu. To tam przykuty do wózka inwalidzkiego Adam B. miał zostać śmiertelnie pobity przez swojego ochroniarza. Ochroniarz został zatrzymany w aucie milionera kilka godzin po tym, jak go śmiertelnie pobił. Początkowo Piotr Sz. miał odpowiadać za morderstwo Adama B., za co groziło mu nawet dożywotnie więzienie. Po ekshumacji zwłok milionera i ponownym ich przebadaniu, zmieniono zarzuty na pobicie ze skutkiem śmiertelnym.

Milioner Adam B. kierował imperium paliwowym oraz ogromną firmą ochroniarską, których był twórcą. Miał również wiele innych dochodowych spółek. Tworzył między innymi ogromną sieć punktów zakładów bukmacherskich. O jego majątku krążyły legendy.

Domu milionera w Górzykowie pod Zieloną Górą strzegli uzbrojeni w karabiny maszynowe ochroniarze. Nie wolno było nawet kręcić się wokół ogrodzenia lub bramy wjazdowej na ogromną posesję.