Zielonogórski Sąd Okręgowy uznał, że nie narusza prawa osoba, która potajemnie nagrała swojego rozmówcę, a następnie bez jego zgody zgłosiła nagranie jako dowód w sądzie, kiedy ten służy ustaleniu prawdy i nie ma innej możliwości jej udowodnienia.
Sprawa jest bardzo ciekawa. Dotyczy nie tylko kontaktów koleżeńskich czy zaufania, ale również dojścia do ustalenia prawdy przed sądem. Wyrok zielonogórskiego sądu jest bardzo ważny, szczególnie pod kątem wykorzystania potajemnie nagranej rozmowy telefonicznej jako dowodu w sprawie.
Obaj mężczyźni, których dotyczy wyrok, pracowali w firmie reklamowej w jednej z miejscowości woj. lubuskiego. Andrzej C. został zwolniony dyscyplinarnie za to, że rzekomo potajemnie udzielał informacji konkurencji. To była nieprawda. Powód wynoszenia informacji do innej firmy został spreparowany tylko dla potrzeby szybkiego pozbycia się Andrzeja C. z pracy. Dyscyplinarka miałaby ogromny wpływ na dalszą karierę Andrzeja w każdej innej firmie. Mężczyzna nie zgodził się z decyzją szefa i sprawę skierował do sądu pracy. – Nie zgadzając się z tym zarzutem wniósł do sądu pozew o przywrócenie do pracy i odszkodowanie – mówi mecenas Krzysztof Szymański, reprezentujący Andrzeja C.
W międzyczasie do Andrzeja C. zadzwonił znajomy z pracy Dariusz B. Podczas rozmowy telefonicznej ostrzegł kolegę, że w firmie są osoby, które w sądzie będą kłamać aby go obciążać. Mówił, że przez to przegra proces, że wszytko w tej sprawie jest ustawione tak, aby go oczernić. Wymienił również osoby, które będą kłamać przeciwko niemu w sądzie. Dariusz podczas rozmowy w dodatku bardzo źle wypowiedział się również o szefach firmy. – Obawiając się o wynik procesu, Andrzej C. nagrał tę rozmową nie informując o tym Dariusza. Powiedział mu o tym później informując, że nagranie wykorzysta w sądzie jako dowód – tłumaczy mecenas Szymański.
Sąd nie dopuścił zapisu rozmowy jako dowodu. Został on jednak dołączony do pisma procesowego i odsłuchany przez szefów w firmie, w której nadal pracował Dariusz. – Po odsłuchaniu pracodawca początkowo chciał zwolnić dyscyplinarnie Dariusza B., ostatecznie jednak poprzestał na istotnym obniżeniu mu wynagrodzenia, uważając, że był nielojalny – wyjaśnia mecenas Szymański.
W odpowiedzi na tą sytuację Dariusz B. wystąpił do sądu z pozwem przeciwko Andrzejowi uznając, że ten naruszył jego dobra osobiste w postaci czci, godności oraz utraty dobrego imienia, które przejawiało się utratą zaufania pracodawcy. I co się dzieje w sądzie? – Zielonogórski Sąd Okręgowy uznał, że do naruszenia tych dóbr nie doszło – mówi mecenas Szymański. W rezultacie sąd oddalił powództwo Dariusza B.
Sąd w swoim wyroku uznał, że podstępne nagranie prywatnej rozmowy godzi w konstytucyjną zasadę swobody i ochrony komunikowania się. Zdaniem Sądu nagranie takie może zostać użyte w procesie, kiedy nie ma innej możliwości dowiedzenia sprawiedliwości, a nagarnie posłuży w ustaleniu prawdy przed sądem.
Wyrok nie jest prawomocny
KOMENTARZ
Mecenas Krzysztof Szymański
Sąd uznał, w ślad za dostępnym orzecznictwem, że co do zasady, podstępne nagranie prywatnej rozmowy godzi w konstytucyjną zasadę swobody i ochrony komunikowania się (art. 49 Konstytucji).
Sad zauważył jednak, że w rozpatrywanej sprawie zaistniał konflikt między wartościami konstytucyjnie chronionymi, a to prawem do sprawiedliwego, czyli także zgodnego z prawdąrozpatrzenia sprawy przez Sąd (art. 45 Konstytucji), a prawem do wolności i ochrony komunikowania się czy prywatności.
Zdaniem Sądu, prawo do Sądu określone w art.45 Konstytucji, zezwala na naruszenie dóbr osobistych, w tym tajemnicy komunikowania się, wtedy, gdy służy ustaleniu prawdy w postępowaniu sądowym, jako sposób ochrony praw podmiotowych jednostki.