Do zdarzenia doszło w lutym 2021. – To był jeden z tych wyjazdów, na których naprawdę bałem się o swoje życie – podkreśla Robert Górski, lekarz zielonogórskiego pogotowia ratunkowego. Medyków zaatakował pijany, wielki mężczyzna. Został za to skazany na.., prace społeczne.
Wszystko wydarzyło się, 27 lutego, 2021 r. w Zielonej Górze. Były godziny późnowieczorne. Ekipa karetki pogotowia ratunkowego dostała wezwanie do nieprzytomnego mężczyzny w starszym wieku. Spadł ze schodów.
Robert Górski razem z ratownikami medycznymi Markiem Romanczukiewiczem i Łukaszem Suchockim szybko dojechali na miejsce wezwania. W poniemieckiej chałupie, melinie w wąskim korytarzu leżał zamroczony alkoholem mężczyzna w wieku ok. 60 lat. To był pacjent. To o chwile wcześniej potknął się na schodach i runął z kilkunastu stopni. – Dookoła kręciło się paru również pijanych współbiesiadników. Umieszczamy chorego na desce ortopedycznej i zaczynamy zapinać pasami, aby nie spadł podczas przenoszenia do ambulansu – relacjonuje R. Górski.
Zaatakował medyków z karetki w Zielonej Górze
Kiedy medycy robili swoje, czyli ratowali 60-latka obok awanturował się jego pijany syn. To wielki mężczyzna ok. 130-150 kilogramów. – Nie podobała się jemu nasza obecność. Prosilismy, żeby nie przeszkadzał i udał się do sąsiedniego pokoju. Facet ani myślał dać nam spokojnie pomóc jego ojcu i wulgarnie nas obrażał – wspomina R. Górski.
Lekarz ostrzegł pijanego, że wezwie policję, jeżeli nie przestanie przeszkadzać. Wtedy się zaczęło. – Ruszył na mnie z łapami i zaczęła się szarpanina. Znajomi próbowali go bezskutecznie odciągnąć. Razem z Markiem i Łukaszem udało się nam go wyciągnąć przed dom i tam z trudem powalić na ziemię – wspomina Górski. To nie koniec.
Walka z pijanym mężczyzną o tak dużej wadze jest bardzo trudna. W trójkę siedzieli na nim i próbowali obezwładnić. Dookoła na zagraconym podwórku leżało wiele niebezpiecznych przedmiotów, którymi agresor mógł zaatakować podczas próby ucieczki.
Na tablecie R. Górski wcisnął przycisk „Pomoc”, który używany jest jedynie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia medyków z karetek. Dodatkowo telefonicznie prosił dyspozytora o ponaglenie policji.
Wyrok to… tylko prace społeczne
Po kilkunastu minutach nadjechał pierwszy radiowóz. Napastnik został skuty kajdankami przez policjantów, a medycy zabrali jego ojca do szpitala. – To był jeden z tych wyjazdów, na których naprawdę bałem się o swoje życie – mówi R. Górski.
Sąd za znieważanie zespołu karetki i naruszenie nietykalności cielesnej lekarza skazał pana oskarżonego na prace społeczne w wymiarze 3 x 30 godzin miesięcznie. – Czy to dużo czy mało, a może w sam raz? Oceńcie sami – pisze R. Górski.