Piroman został zatrzymany podczas pożaru w kamienicy. Wcześniej zaatakował strażaka. Policjanci wiedzieli, że zatrzymany jest znany z innych podpaleń. – To ten sam mężczyzna, który wezwał strażaków do pożaru pustostanu, w którym znaleziono spalonego mężczyznę dwa lata temu – mówi nam osoba znająca podpalacza. Siedział też w więzieniu za ciężkie przestępstwo.
Gorzowscy policjanci pracowali nad pożarami, do których doszło w piwnicach kamienic przed kilkoma dniami. Sprawca podpalił śmieci w trzech budynkach w centrum miasta. Dzięki szybkiemu działaniu strażaków udało się w porę ugasić ogień i nikt nie odniósł obrażeń.
Nocą z wtorku na środę, 31 sierpnia, służby zostały zaalarmowane o pożarze w kamienicy przy ul. Borowskiego. – Podczas akcji pojawił się mężczyzna, który utrudniał prowadzenie działań. Kiedy strażacy wynosili z mieszkania nietrzeźwą kobietę, zaatakował jednego z nich – mówi podkom. Grzegorz Jaroszewicz, rzecznik gorzowskiej policji.
Na miejsce zostali wezwali policjanci, którzy zatrzymali agresywnego 41-letniego mężczyznę. Policjanci wiedzieli również, że 41-latek był zatrzymywany w przeszłości za inne podpalenia w Gorzowie.
Mężczyzna usłyszał zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej. To nie był koniec. W związku z przeszłością zatrzymanego dokładnie badano przypadki wszystkich pożarów, do których doszło w ostatnim czasie.
W piątek, 3 września, prokurator postawił 41-latkowi zarzut dotyczący sprowadzenia zagrożenia pożaru oraz trzy kolejne zarzuty dotyczące zniszczenia mienia poprzez podłożenie ognia w piwnicach kamienicy. Zarzuty usłyszał jako recydywista. Sąd, na wniosek prokuratora, tymczasowo aresztował podejrzanego na trzy miesiące.
Aresztowany to niebezpieczny piroman. – W grudniu 2018 r. wezwał strażaków do pożaru pustostanu, w którym znaleziono spalonego mężczyznę – mówi nam osoba znająca podpalacza.
Tragiczny pożar wybuchł w piątek, 14 grudnia 2018 r., ok. godz. 22.30 przy ul. Walczaka. Do płonącego pustostanu wyjechały wozy gorzowskiej straży pożarnej. Pożar został ugaszony. Niestety, w środku zostało znalezione ciało mężczyzny. Zginął żywcem w płomieniach.
Podczas pożaru z budynku wyszedł Edward. Mówił wtedy, że poszedł… za potrzebą. Kiedy wrócił z budynku wydostawał się już ogień. Mężczyzna zapewniał, że wrócił po kolegę. Tłumaczył, że było już jednak za gorąco i nie mógł wejść do środka. To on wezwał na miejsce strażaków. Możliwe, że spalił kolegę.
Edward to bezdomny, który siedział kilkanaście lat w więzieniu za ciężkie przestępstwo. Może mieć na sumieniu też potworną zbrodnię spalenia żywcem człowieka.
We wtorek, 29 stycznia, 2019 r., policjanci gorzowskiego sztabu po godzinie 3.00 pilnie zostali wysłani na ul. Łokietka. Strażacy gasili tam palące się pojemniki na śmieci. To było kolejne podpalenie tej samej nocy. Wcześniej spłonął między innymi samochód.
Na miejscu policjanci ustalili, że akcję strażaków oglądał około 40-letni mężczyzna. To też był Edek. Zniknął jednak przed przybyciem policjantów. Mundurowi ustalili rysopis mężczyzny i zaczęli go szukać. Osoba, odpowiadająca rysopisowi, została zauważona na ul. Kosynierów Gdyńskich. Podczas rozmowy mieszkaniec Gorzowa powiedział, że to on dzwonił po straż pożarną. Mało tego, tej samej nocy strażaków wzywał również na inne pożary.
Po chwili zrobił się agresywny. Został obezwładniony. Policjanci zabezpieczyli jego dwa telefony. W jednym znaleziono nagranie, na którym widać płonące pojemniki na śmieci przy ul. Łokietka. Podejrzany robił też zdjęcia różnych akcji gaśniczych straży pożarnej.