– Przyszliśmy z Mirkiem na posesję w Wichowie po papierosy. Wystawił nam je „Cygan” – zeznawał w czwartek świadek w procesie o uwięzienie Mirosława Cz.
Nadzwyczajne środki ostrożności. Policjanci w kominiarkach z długą bronią, kontrola osób wchodzących na salę, konieczne wyłączenie telefonów komórkowych. Tak zaczynała się kolejna rozprawa dotycząca uwięzienia w Wichowie Mirosława Cz. Na salę pod eskortą wprowadzono siedmiu oskarżonych. Jest również ósmy, o pseudonimie „Siekiera”. To jego zeznania obciążają całą grupę. Jest izolowany od reszty oskarżonych. Na salę sądową jest doprowadzany osobno.
Zeznawał ważny świadek. Opowiedział, że razem z Mirosławem Cz. pojechali na posesję w Wichowie, żeby włamać się i ukraść papierosy. – Poświeciłem latarką do środka, ale tam były tylko opony – mówił świadek przed sądem. Sędzia prowadząca rozprawę bardzo skrupulatnie dopytywała o szczegóły. Świadek podczas przesłuchania mówił co innego. Na pytanie sędziny dlaczego zmienił zeznanie powiedział, że wtedy kłamał. – Ale nie wiem dlaczego – zapewniał sąd. Mówił, że w dniu kiedy zaglądali do szopy w Wichowie nie chcieli się tam włamywać. Potem dodał, że jednak zabraliby papierosy samochodem, którym przyjechali, a resztę ukryli w lesie.
Na rozbieżności w zeznaniach świadka uwagę zwracała również obrona oskarżonych. Świadek w prokuraturze przyznał się również do próby włamania. Zapewniał jednak, że do niej nie doszło. Świadek zeznał, że kiedy zaglądali do szopy, z różnych miejsc posesji wybiegły jakieś osoby. Udało mu się uciec. Mirosław miał mniej szczęścia. Został złapany. – Z oddali słyszałem uderzenia kijami i jęki Mirka – mówił świadek.
W sprawie pojawia się kolejna osoba. To „Cygan”. Mężczyzna ma taką ksywę ponieważ ma ciemną karnację. To on powiedział świadkowi i Mirosławowi Cz. o papierosach, które można ukraść z szopy w Wichowie. Wygląda więc na to, że wystawił mężczyzn. W Wichowie papierosów jednak nie było. Tymczasem „Cygan” opowiedział nawet, że cztery kilometry od Wichowa jest nielegalna fabryka produkująca lewe papierosy. W Wichowie papierosy miały być przepakowywane. Zeznania wywoływały jednak uśmiech na twarzach oskarżonych. Niektórzy z nich w tym czasie rozmawiali ze sobą i konsultowali się z obrońcami.
W ławie oskarżonych zasiadło ośmiu oskarżonych. To mężczyźni, którzy w Wichowie koło Żagania uwięzili Mirosława Cz. Prokurator Haładuda oskarżył ich o uwięzienie i szczególne udręczenie Mirosława Cz. Mężczyźni siedzący w ławie oskarżonych kolejny raz nie wyglądali na zmartwionych. Uśmiechali się co chwilę. Dobrze ubrani sprawiali wrażenie jakby nie martwili się karą jaka im grozi.
Proces dotyczy wydarzeń z nocy 1 na 2 kwietnia ub.r. Doszło do nich w Wichowie koło Żagania. Mirosław Cz. w feralny dzień faktycznie zjawił się pod posesją w Wichowie. Jak wynika z ustaleń w śledztwie chciał dostać się do szopy, w której miał być przetrzymywany lewy tytoń. Wtedy dostał się w ręce oprawców. Oskarżeni czekali na Mirosława Cz. zaczajeni w krzakach. Kiedy dopadli mężczyznę bili go kijami. Adrenalina jednak zrobiła swoje. Nie byli w stanie powalić Mirosława Cz. Kiedy w końcu ofiara upadła bandyci przestali go uderzać w głowę. Zakazał tego jeden z nich. Oprawcy uderzali w nogi i plecy. Pobity mężczyzna z drogi koło posesji został zaciągnięty do szopy. Tam zaczęła się jego katorga. Mężczyzna został związany drutem i kablami. Oprawcy uwięzili go nie powiadamiając policji. Zaczęli znęcać się nad ofiarą. Przypalali Mirosławowi uszy i powieki. Jeden z oprawców strzelił do niego z wiatrówki celując w okolice jąder. Rzucali w mężczyznę hantlami.
Mirosława więziono w pomieszczeniu w stodole. Bandyci popełnili jednak poważny dla nich błąd. Przeszukując ofiarę nie znaleźli telefonu komórkowego. Na szczęście dla niego wpadł on Mirosławowi Cz. przez dziurę w kieszeni za podszewkę kurtki. Dzięki temu ofiara zdołała zaalarmować policję. Opisał miejsce, w którym jest więziony. Kiedy oprawcy zorientowali się, że zadzwonił po pomoc- było już za późno.
Policja przygotowała sprawną akcję. Antyterroryści odbili ofiarę zatrzymując na posesji dwie osoby. Reszta wpadła podczas śledztwa.
W sprawę zamieszane są jeszcze dwie osoby. Pierwsza to mężczyzna o ksywie „Uciekinier”, niezwykle brutalny w całym zajściu. To on przypalał zapalniczką Mirosława. – Cały czas jest poszukiwany – mówi prokurator Piotr Haładuda, zastępca Prokuratora Rejonowego w Nowej Soli. Nowosolska prokuratura wie jednak kim jest mężczyzna. To Piotr B. mieszkaniec Zielonej Góry. Prokurator ma informację o tym, że ukrywa się na terenie Polski. Poszukiwany jest również Zbigniew S., ukrywa on się na terenie Niemiec. Został za nim wydany list gończy. Poszukiwaniami mężczyzn zajmuje się specjalna grupa Centralnego Biura Śledczego, która specjalizuje się zatrzymywaniem groźnych przestępców.
Oskarżonym za uwięzienie i znęcanie się nad Mirosławem Cz. grozi kara do nawet 15 lat więzienia.