W sobotę, 16 maja, od rana mieszkańcy wsi Bobrowniki koło Otynia blokują drogę. Jak informują cały protest jest legalny. Na miejscu interweniowała policja. Doszło do zatrzymań mieszkańców. – To była wojna, skuli nas i szarpali – mówi Robert Kowalewicz, radny gminy Otyń. Policja informuje, że zatrzymane dwie osoby naruszyły nietykalność cielesną funkcjonariuszy.
Mieszkańcy miejscowości Bobrowniki koło Nowej Soli już od środę, 13 maja, blokują drogę w swojej miejscowości. Nie chcą wpuszczać ciężarówek, które zwożą odpady nieznanego pochodzenia na wysypisko w okolicy ich wsi. Z wysypiska śmierdzi i w dodatku odpady są zagrożeniem dla wody, którą piją. Pod wysypiskiem znajduj się ujęcie wody dla Otynia.
W sobotę, 16 maja, protestujący nad ranem zobaczyli trzy radiowozy nowosolskiej policji. – Pojawiła się tylko jedna ciężarówka z odpadami. Mieszkańcy Bobrownik nie przepuścili ciężarówki. To z pewnością była prowokacja do tego, żeby policja użyła siły – mówi dla Fakt24.pl Robert Kowalewicz, radny gminy Otyń. Jak relacjonuje R. Kowalewicz przyjechały policyjne posiłki i zaczął się atak policji na protestujących. – Bili nas i szarpali, rzucali na ziemię, skuwali kajdankami. Robili tak nawet z kobietami – mówi oburzony R. Kowalewicz. Nowosolska policja siłowo przerwała protest i wpuściła ciężarówkę na wysypisko. – To było coś strasznego, okropne zachowanie policjantów – mówi R. Kowalewicz.
Policja informuje, że do zdarzenia doszło dlatego, bo policjanci zostali zaatakowani przez protestujących. – Zostały zatrzymane dwie osoby. Powodem zatrzymania było naruszenie nietykalności cielesnej policjantów. Nie będzie zgody na podnoszenie ręki na funkcjonariuszy – mówi mł. asp. Renata Dąbrowicz-Kozłowska, rzeczniczka policji w Nowej Soli. Policyjną interwencję miało wywoła również zagrożenie związane z koronawirusem. – Ludzie zebrali się w jednym miejscu, czego ze względu na zagrożenie pandemią robić nie wolno – wyjaśnia mł. asp. Dąbrowicz-Kozłowska. Protestujący się z tym nie zgadzają. – Mówili nam, że jest koronawirus, ale ludzie tutaj walczą o swoje, chcą mieszkać w zdrowej okolicy, a nie żyć ze śmieciami pod oknem – mówi R. Kowalewicz. Ludzie przenieśli protest na ul. Lipową do Otynia. W poniedziałek, 18 maja, mieszkańcy pojawią się na proteście już z reprezentującym ich interesy adwokatem.
Śmieci do Bobrownik zwozi firma z Nowej Soli. Do ich składowania wykorzystuje wysypisko po dawnym Dozamecie. – Powiedzieli mi, że to wszystko jest eko. Jednak to coś eko śmierdzi. Widać jakieś folie. Sterta wyraźnie paruje. Z tego co ustaliłem, są to odpady pokopalniane przywożone do nas ze Śląska – mówi R. Kowalewicz. Około dwa kilometry od wysypiska znajduje się rezerwat przyrody. Wkrótce ma tam również zostać wybudowana wieża widokowa. Przedstawicieli firmy, do której należy wysypisko, nie chciał rozmawiać z nikim z mieszkańców, ani z nami.