Andrzej U. jest oskarżony o zabójstwo Rafała na działkach w Starym Kramsku. Nie przyznaje się. Utrzymuje, że zadał śmiertelne ciosy nożem, ale zapewnia, że zrobił to w obronie własnej. Samego zdarzenia na działkach nikt jednak nie widział.
W ławie oskarżonych zielonogórskiego sądu siedzi 43-latek. Siwiejący mężczyzna, schludnie ubrany o poważnym wyglądzie. Przechodząc obok niego nikt nie powie, że mógł kogoś zabić. Andrzej U. jest oskarżony właśnie o zabójstwo 44-letniego Rafała, zielonogórzanina, który na działkach przy ul. Diamentowej w Starym Kramsku budował domek.
O tym co wydarzyło się 21 września ub.r. na działkach wie już tylko Andrzej U. Wiedział też zmarły Rafał. Nie było ani jednego bezpośredniego świadka wydarzeń. Nikt nic nie widział ani nie słyszał. Wszyscy z działek bronią jednak Andrzeja twierdząc, że Rafał kradł na działkach, nie mają na to jednak żadnych dowodów. Wiele osób Rafała nawet nie widziało. Sąd ma trudne zadanie. W procesie opiera się jedynie na dowodach zebranych w śledztwie oraz zeznaniach oskarżonego. Proces trwa.
Podczas ostatniej rozprawy wypowiadał się biegły lekarz, który określał charakter ran zadanych Rafałowi. 44-latek zginął od co najmniej sześciu ciosów zadanych nożem. Obrona dopytywała o możliwość przejścia bądź przetoczenia się rannego Roberta przez ogrodzenie o wysokości ponad metra. To miałoby tłumaczyć rany między innymi na nogach i umniejszać tym samym rolę oskarżonego. Biegły nie był w stanie jednak określić czy Rafał zranił się o pręty w płocie, bo materiał w tym zakresie określił jako „mierny”.
Oskarżony o zabójstwo Rafała nie siedzi za kratami. 43-letni Andrzej U. wyszedł z aresztu. Przed sądem odpowiada z wolnej stopy. Podczas rozpraw składa obszerne wyjaśnienia, odpowiada na pytania stron. Andrzej nie zaprzecza temu, że zadał śmiertelne ciosy. Zapewnia jednak sąd, że zrobił to jedynie w obronie koniecznej. – Mamy tu do czynienia z obroną konieczną, na co wskazał pośrednio w postanowieniu sąd apelacyjny, który uchylił tymczasowy areszt oskarżonemu – mówi mecenas Piotr Majchrzak, obrońca Andrzeja U. Dodaje, że w jego ocenie wszystkie dowody wskazują na obronę konieczną. – Wyłączają tym samym więc winę pana Andrzeja – mówi mecenas P. Majchrzak.
Z zeznań oskarżonego Andrzeja U. wynika, że 21 września ub.r. poszedł na działki. Tam usłyszał podejrzane hałasy. Wśród działkowiczów obowiązuje niepisane prawo obrony ich własności. Sami strzegą swoich działek oraz altanek. Tym bardziej, że działki od pewnego czasu były systematycznie okradane.
Andrzej reagując na hałas miał instynktownie włożyć nóż do kieszeni. Po drodze zobaczył Rafała. Ten, jak wynika z relacji oskarżonego, miał się na niego rzucić. Rafał najpierw kopnął Andrzeja, a potem chciał mu zadać cios młotkiem trzymanym w ręce. Ten cios uprzedził Andrzej wyciągając nóż z kieszeni i zadał nim ciosy Rafałowi. Jak się okazało, ciosy śmiertelne.
Rafał był wcześniej wielokrotnie karany za kradzieże. Odsiedział również wyrok za napad z bronią w ręku na kantor. Miał tatuaż na ciele, tzw. nocny złodziej, co w więziennej hierarchii oznacza właśnie złodzieja. To jednak nic nie mówi. Nikt nie ma dowodów na to, że Rafał kradł.
Świebodzińska prokuratura przeprowadziła wnikliwe śledztwo w związku z tragedią na działkach w Kramsku. Śledczy nie mieli łatwego zadania, bo nie mieli ani jednego świadka wydarzeń, do których doszło na działkach. Zatrzymany Andrzej od samego początku za linię obrony przyjął obronę konieczną. Prokuratura uznała jednak, że nie ma dowodów na to, że do zabójstwa doszło właśnie w obronie koniecznej. Ma o tym świadczyć między innymi ilość ciosów nożem zadanych Rafałowi. Śledczy stoją na stanowisku, że jeden cios zadany chaotycznie znacznie bardziej wyczerpywałby znamiona obrony koniecznej.
Andrzejowi U. grozi kara nawet dożywotniego więzienia. Była partnerka zamordowanego Rafała wniosła również o zadośćuczynienie w wysokości 50 tys. zł na każde z osieroconych dzieci Rafała.