Zielonogórska prokuratura rejonowa wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Robertowi S. Lekarz i były radny odpowie za jazdę po pijanemu i naruszenie nietykalności cielesnej policjantów. Grożą mu nawet 3 lata więzienia.
O zatrzymaniu radnego i znanego lekarza rodzinnego portal poscigi.pl pisał pierwszy. Wszystko wydarzyło się we wtorek, 5 grudnia, wieczorem na Trasie Północnej. Policjanci zielonogórskiej drogówki kierowali samochody na objazdy w związku z wypadkiem na S3.
Trasą Północną nadjechał hyundai. Jego kierowca na widok policjantów zatrzymał się. Po chwili zaczął cofać, aż wjechał w zatoczkę. Tam kierujący wysiadł z samochodu i zaczął uciekać. Zachowanie kierowcy zwróciło uwagę policjantów. Policjanci ruszyli w pościg.
Po chwili kierowca hyundaia został zatrzymany przez funkcjonariuszy drogówki. Okazało się, że mężczyzna jest pijany. Kierujący hyundaiem był tak agresywny, że musiał zostać obezwładniony. Badanie alkomatem kierowcy hyundaia wykazało 0,7 promila alkoholu.
Śledztwo trwało długo. Radny Robert S. miał zostać przesłuchany przez prokuratora w związku z zatrzymaniem za jazdę po pijanemu. W wyznaczonym terminie radny Robert S. nie stawił się jednak w prokuraturze. Mogło to mieć związek z nieprawidłowym wezwaniem ówczesnego radnego na przesłuchanie. Prokuratura informowała, że nie trafiła do nich tzw. zwrotka. Mogło to oznaczać, że Rober S. nie dostał wtedy wezwania. Mimo, że na przesłuchaniu nie usłyszał zarzutów, to wzywany był w charakterze podejrzanego.
Już wiadomo, że sprawa Roberta S. znajdzie swój finał w sądzie. Zielonogórska prokuratura rejonowa w poniedziałek, 29 października, wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Robertowi S. Były radny miasta Zielona Góra i lekarz rodziny odpowie za prowadzenie po pijanemu i naruszenie nietykalności cielesnej. Bił i kopał zatrzymujących go policjantów. To poważne zarzuty. Robert S. może trafić do więzienia nawet na 3 lata. Prawo jazdy stracić może nawet na 15 lat i zapłaci grzywnę nie niższą niż 5 tys. zł.
To nie pierwsze problemy Roberta S. W 2007 r., wtedy radny sejmiku lubuskiego z PiS i rzecznik Porozumienia Zielonogórskiego, spał na ławce na rynku w Zielonej Górze. Podeszli do niego policjanci, którzy chcieli zapytać co się stało. Mieli nawet zabrać go do domu. Radny wpadł w szał. Policjanci musieli go obezwładnić. To nie koniec. Nie dość, że ich obrażał to jeszcze groził zwolnieniem z pracy powołując się na znajomość ze Zbigniewem Ziobrą. Trafił do izby wytrzeźwień. Sprawę umorzono.