Norek, bo tak nazywany jest wśród najbliższych, to wspaniały mąż, ojciec, przyjaciel. Zawsze chętny i gotowy do pomocy innym. Zawodowy strażak, który gasił niejeden pożar, teraz próbuje ugasić swój, ten o wiele trudniejszy.
Zaczęło się niepozornie, kilka tygodni po ślubie w 2019 roku. Żona Ola zauważyła, że Artur bardzo schudł. Po namowach zgłosił się do lekarza. Diagnoza była krótka i niezbyt groźna, zapalenie wyrostka robaczkowego.
Lekarze zalecili antybiotykoterapię i miało być po problemie. Faktycznie, wydawałoby się, że nastąpiła poprawa. Artur wrócił na służbę w Państwowej Straży Pożarnej w Świebodzinie, a w styczniu 2021 roku powitał na świecie swoją ukochaną córeczkę Mariannę. Niestety, szczęście rodziny nie trwało długo.
Strażak ze Świebodzina potrzebuje pomocy
Już we wrześniu stan zdrowia Artura bardzo się pogorszył, dlatego postanowił rozpocząć ponowne badania. W listopadzie lekarze oznajmili, że w miejscu w którym uważano, że było zapalenie wyrostka, jest kilkucentymetrowy guz. Zdecydowano, że to guz zapalny i operację wycięcia go, zaplanowano na początek 2022 r.
Martwiliśmy się, zdrowiem Artura, jednak wierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze, a jego życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Dopiero w styczniu lekarze zobaczyli, z czym tak naprawdę mają do czynienia, a diagnoza, brzmiała bardzo drastycznie i rozbiła serca na milion kawałków.
Na jelicie grubym Artur ma ogromnego, 10- centymetrowego guza nowotworowego z naciekami do otrzewnej. Rak? Nacieki do otrzewnej? To wszystko brzmiało jak koszmar. Medycy nie podjęli się usunięcia guza, a tym samym operacja została przerwana. Szukaliśmy pomocy wszędzie.
W listopadzie nadzieja pojawiła się u profesora, który podjął się próby usunięcia guza. Niestety, historia się powtórzyła. Mimo doświadczenia lekarza guz okazał się silniejszy. Operacja się nie udała. Nadzieja zgasła.
Mimo wielu konsultacji w Polsce, z najlepszymi specjalistami w dziedzinie chorób nowotworowych, nikt nie daje Arturowi szans na wyleczenie. Pozostaje tylko chemia paliatywna.
Artur ma 34 lata, żonę i 2-letnią córeczkę. Ma pasję i marzenia. Kocha swoją pracę, pomaganie ludziom traktuje jako swoją życiową misję. Jest strażakiem z zamiłowania. Nie bał się walczyć z ogniem, pomagał w niejednym wypadku. Z racji swojego zawodu, zawsze dbał o zdrowie. Prowadził zdrowy tryb życia i uprawiał sporty. Nie może pokonać go nowotwór!
Choć dla Artura to trudny czas, to wie, że nie może się poddać. Ma dla kogo żyć! Od roku walczy, jest zdeterminowany. Chce wrócić do swojego normalnego życia, do służby, by ratować innych, zaopiekować się swoją żoną Olą i córeczką Marianką. Jednak teraz to on potrzebuje pomocy!