Mężczyzna zaatakował prętem kierowcę autobusu MZK. Zadął mu cios w głowę, a później zaczął niszczyć autobus. Wszystko dlatego, bo kierowca zwrócił się do niego, żeby wysiadł z autobusu. 30-latke uciekł, ale wezwany patrol zauważył go ukrywającego się w zaroślach.
Do zdarzenia doszło nocą z czwartku na piątek, 9 kwietnia. Kierowca w czasie jazdy zwrócił uwagę 30-latkowi, żeby nie jadł w autobusie. Początkowo pasażer wysłuchał prośby, ale po chwili wrócił do posiłku.
Na jednym z przystanków kierowca przekazał, żeby mężczyzna wysiadł a autobusu. 30-latek opuścił pojazd i zaczął coś robić przy jednym z kół. To zaniepokoiło kierowcę.
Kierowca wyszedł z autobusu sprawdzić, czy mężczyzna nie chce uszkodzić pojazdu i wtedy został zaatakowanym. 30-latek uderzył go w głowę metalowym prętem.
Na miejsce dojechała zaalarmowana policja i karetka pogotowia ratunkowego. Kierowca autobusu został przewieziony do szpitala.
Policjanci dostali rysopis sprawcy. Już podczas dojazdu na miejsca zdarzenia w Borku zauważyli w zaroślach jakąś osobę. – Od razu zatrzymali radiowóz, by dowiedzieć się, co mężczyzna robi w tym miejscu – mówi podkom. Grzegorz Jaroszewicz, rzecznik gorzowskiej policji.
Mówił, że był na… spacerze. Tłumaczenia o spacerze nie przekonały policjantów. Mężczyzna został zatrzymany. Miał przy sobie pręt, którym zaatakował kierowcę.
30-latek trafił do celi w gorzowskiej komendzie. – Mężczyzna usłyszy zarzuty uszkodzenia ciała o charakterze chuligańskim – mówi podkom. Jaroszewicz. Odpowie też za uszkodzenie autobusu. Wartość strat to około 1 tys. zł.