84-letni zielonogórzanin przez dwa dni (30 i 31 października) pozwolił się zwodzić naciągaczom. Uwierzył w opowieść o „tajnej akcji policji” i stracił aż 100 tys. zł. Część wpłacił na konto, a część wyrzucił przez okno.
Oszust najpierw zadzwonił na telefon stacjonarny. Znał nazwisko osoby z którą rozmawia. Prawdopodobnie numer telefonu oraz nazwisko znalazł w starej, wydanej wiele lat temu książce telefonicznej. Oszust przedstawił się jako policjant z komendy miejskiej w Zielonej Górze. Podał swój stopień, imię i nazwisko oraz numer służbowy.
Polecił starszemu panu zadzwonić na 997 i sprawdzić swoją tożsamość. Pokrzywdzony wybierając na klawiaturze numer 997 i nie kończąc poprzedniej rozmowy cały czas rozmawiał z tymi samymi oszustami. Oczywiście tożsamość policjanta została potwierdzona.
Mężczyzna w słuchawce przekonał starszego pana, że musi pomóc policji w tajnej akcji. – To kłamstwo. Policjanci nie angażują osób postronnych w żadne akcje – mówi podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji.
Oszust sprytnie wyłudził od starszego pana numer telefonu komórkowego. Od tego momentu miał go cały czas pod kontrolą. Wypytał pokrzywdzonego o konta bankowe i jakie ma oszczędności. Poinformował, że „to właśnie w tym banku” policjanci namierzyli szajkę, która okrada konta klientów. Pouczył starszego pana, że ma pilnie wypłacić 50 tys. zł i przekazać policjantom żeby zabezpieczyć pieniądze.
Pokrzywdzony w trakcie wizyty w banku miał cały czas telefon komórkowy przy sobie z trwającym połączeniem z oszustem, który słyszał rozmowę z pracownikami banku. Okazało się, że starszy pan mógł wypłacić jedynie 20 tys. zł swojego konta. Pracownik banku pytał dlaczego wypłaca oszczędności, czy nie został przez nikogo do tego zmuszony, czy to nie „policjant” kazał mu wypłacić pieniądze. Starszy pan zmanipulowany przez oszusta i przekonany, że bierze udział w „tajnej akcji” nie przyznał się do faktycznego celu wypłaty.
Po powrocie do domu oszust przekonał pokrzywdzonego, że to właśnie „pracownica tego banku” współpracuje z szajką i że starszy pan powinien jak najszybciej wykonać dwa przelewy na podane konta żeby „zabezpieczyć” resztę pieniędzy.
Pokrzywdzony zrobił dwa przelewy na 30 i 50 tysięcy złotych. Następnie przekonał go jeszcze, że po wypłaconą wcześniej gotówkę przyjdzie „tajny policjant”, a starszy pan powinien wyrzucić pieniądze w reklamówce przez okno. Rzeczywiście wieczorem pokrzywdzony wyrzucił reklamówkę, którą odebrał mężczyzna w kurtce z kapturem.
Perfidny oszust jeszcze „uspokoił” starszego pana, że następnego dnia wszystkie pieniądze będą zwrócone na jego konto, a do domu przyjdzie policjant z „protokołem z akcji”. Kiedy nikt się nie pojawił i pieniądze nie zostały zwrócone, pokrzywdzony zdecydował się zawiadomić zielonogórskich policjantów, którzy będą prowadzić czynności w tej sprawie.