Tak oszukują firmy ubezpieczeniowe wyliczając odszkodowania. Kwoty jakie tracimy przerażają

Firmy ubezpieczeniowe wypłacają jak najniższe sumy odszkodowań. Na początku same z siebie oferują znacznie zaniżone kwoty nawet o kilkaset procent. Tymczasem w wielu przypadkach od ubezpieczycieli można wywalczyć duże pieniądze.

Wypadek, kolizja, pożar, to może się zdarzyć każdemu. Od takich zdarzeń niemal każdy z nas ubezpiecza się czując znacznie pewniej. Pewność zapewnia nam odszkodowanie. Jesteśmy przekonani, że ważne ubezpieczenie to podstawa, bo ubezpieczyciel zapewnił  zwrot kosztów strat. Wtedy zaczynaj się jednak schody. Ubezpieczyciel chce zarobić i dlatego na początku bardzo zaniża koszty odszkodowania.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

W każdej ze spraw dotyczących wypłaty odszkodowania mamy do czynienia z podobnym scenariuszem. Firmy ubezpieczeniowe w pierwszej kolejności rozliczają szkody według ustalonego schematu. W kosztorysie napraw zostaje zaniżona stawka za roboczogodzinę oraz potrącenia w cenach części zamiennych przyznanych do wymiany. Ubezpieczyciel chętnie pokryje koszty wymiany części z grupy zamienników, a nie oryginały. Dochodzi również do zaniżania cen materiałów lakierniczych. – W kosztorysach brakuje wszystkich operacji zgodnych z technologią naprawy danego modelu samochodu, co wpływa na zaniżenie dla klienta kwoty należnego odszkodowania – wyjaśnia Krzysztof Langner ,zajmujący się odszkodowaniami z Biura Prawno–Technicznego w Zielonej Górze.

Przy ustalaniu wartości samochodu firmy ubezpieczeniowe często nie przyjmują pełnego wyposażenia pojazdu, mylą modele pojazdów, stosują niezgodne korekty w wartości pojazdu, co wpływa na zaniżenie wartości auta. Przy wyliczani szkody całkowitej firmy ubezpieczeniowe często zaniżają wartość pojazdu, jednocześnie zawyżając koszt części z uszkodzonego samochodu. – Ubezpieczyciel rozlicza szkody jako całkowite pomimo faktu , iż szkody są szkodami częściowymi, czyli powinny zostać rozliczone na tzw. kosztorys, co jest bardziej korzystne dla klienta – mówi K. Langner.

Przykładem zaniżenia sumy odszkodowania jest sprawa firmy zajmującej się przewozami autokarowymi. Za szkodę w autobusie zakwalifikowaną jako całkowitą z ubezpieczenia OC sprawcy kolizji ubezpieczyciel zaoferował kwotę 36 100zł. –  Prawie trzy tygodnie monitowaliśmy do firmy ubezpieczeniowej o wydanie dokumentów z akt szkody – mówi K. Langner. Po otrzymaniu dokumentów powstała opina z wnioskiem, który został skierowany do firmy ubezpieczeniowej. Nowa kwota odszkodowania, jaką dostała firma to ponad 135 tys. zł. Początkowo odszkodowanie zostało zaniżone aż o niemal 100 tys. zł.

Kolejny przykład. Firma ubezpieczeniowa za szkodę z OC sprawcy kolizji wypłaciła na tzw. rozliczenie kosztorysowe kwotę: 6,8 tys. zł. – Dokonując bezpłatnej analizy dokumentów z akt szkody okazało się, że szkoda została zaniżona – mówi K. Langner. Po analizie dokumentów powstała opinia wykonana przez niezależnego rzeczoznawcę. Wynikało z niej, że firma ubezpieczeniowa powinna dopłacić klientowi 5,4 tys. zł. – Jeżeli firma ubezpieczeniowa przystanie na propozycję, wówczas uda nam się bez sądu uzyskać dla klienta dodatkową kwotę odszkodowania – wyjaśnia K. Langner. Jeżeli firma ubezpieczeniowa nie zgodzi się, to sprawa trafi do sądu.

Kolejny przykład. Chodziło o rozliczenie szkody całkowitej z ubezpieczenia OC sprawcy kolizji. Firma ubezpieczeniowa wypłaciła odszkodowanie 5,9 tys. zł. – Po sporządzenia odpowiedniej opinii okazało się, że kwota należna dla klienta z tytułu odszkodowania to dodatkowo ponad 15 tys. zł – wylicza K. Langner. Na obecną chwile trwają negocjacje z firmą ubezpieczeniową o dopłaty do odszkodowania.