Przed zielonogórskim sądem zeznawał Cezary W. Wystąpił w charakterze świadka, ale do sądu został dowieziony skuty kajdanami z celi, w której przebywa. To od niego ofiara miała wziąć pieniądze. To on, jak zapewniał „poprosił” kolegów o pomoc podczas spotkania z Mariuszem S. Wiadomo już również kim jest sadysta „Wampirek”. To poszukiwany Kamil R.
Cezary W. z Nowej Soli to ważny w sprawie świadek. W środę 10 maja długo zeznawał przed zielonogórskim sądem. W przesłuchaniu Cezarego uczestniczył jego pełnomocnik. Cezary W. mówił, że z Mariuszem S. poznał się na dyskotece w Zielonej Górze w 2015 r. Powiedział, że przedstawił go jego przyjaciel. Nie chciał w sądzie podać danych tego mężczyzny. Pouczony przez sędziego o tym, że nie ma prawa zatajać informacji powiedział, że… nie pamięta kto to jest.
– Pożyczyłem Mariuszowi 55 tys. zł. Miał je oddać za trzy dni – mówił Cezary. – Na co była ta pożyczka? – pytał sędzia. Tutaj świadek zamilkł. Po chwili powiedział, że nie może udzielić odpowiedzi, bo może to narażać go na odpowiedzialność karną. Z ustaleń śledczych wynika, że pieniądze miały zostać przeznaczone na zakup narkotyków. Strony w sądzie jednak temu zaprzeczają.
Kiedy Marusz nie oddawał pieniędzy Cezary przez znajomego poprosił o spotkanie z nim. Wcześniej mieli doskonały kontakt, nawet spotykali się na wspólnych obiadach w Nowej Soli i Żarach. Do spotkania doszło 21 grudnia ub.r. w Gozdnicy. Mariusz miał przyjechać ze znajomy, którego jednak Cezary nie widział. Podczas rozmowy ustalili, że Mariusz odda pieniądze, które ma w domu wspólnika w Modrzycy koło Nowej Soli. Mężczyźni pojechali tam. Mariusz nie potrafił jednak wskazać domu swojego wspólnika.
Mężczyźni pojechali do mieszkania Cezarego w Nowej Soli przy ul. Wesołej. Po drodze kupili wódkę i razem ją pili. Mariusz, jak wynika z zeznań Cezarego, miał udawać, że dzwoni do kolegów organizując pieniądze na spłatę długu. W końcu został przez Cezarego pobity i skrępowany. Mariusz to umięśniony, duży mężczyzna, Cezary jest drobny. Na pytanie sądu czy Mariusz chciał wyjść z mieszkania Cezary odpowiedział, że „nic takiego nie mówił”. Zapewniał, że nie doszło do porwania i uwięzienia Mariusza.
W końcu Mariusz przyznał, że w domu ma 20 tys. zł i audi A4, który kupił za gotówkę od Cezarego. To tym samochodem dziewczyna Mariusza przyjechała do Rudna. Cezary zabrał auto z podpisaną umową kupna-sprzedaży i dokumentami. Samochód zaparkował przy ul. Staszica. Mówi, że nigdy więcej już audi nie widział. Umowę i kluczyki z dokumentami wyrzucił kiedy dowiedziałsię, że szuka go policja. Sam ukrył się, bo miał wyrok w zawieszeniu za uprawę konopi indyjskich. Stawił się w prokuraturze dopiero w lutym br.
Cezary zeznawał, że Mariusza dręczył Kamil. R., że to on podchodził i dźgał skrępowanego Mariusza nożem. Kamil R. to osoba określona przez ofiarę jako „wampirek”. Mężczyzna cały czas jest poszukiwany. Wampirka miał co jakiś czas od Mariusza odciągać Remigiusz K.
Cezary co jakiś czas motał się w swoich zeznaniach. Raz mówił, że Mariusz był zakrwawiany do tego stopnia, że trzeba był opatrzyć mu rany. Cezary miał nawet pojechać do apteki po opatrunki. Potem twierdził, że nie widział krwi. Twierdził, że wszyscy byli pijani. Z zeznań wynika też, że Cezary jeździł autem po pijanemu. Twierdził, że bał się Mariusza, bo ma on kontakty w półświatku przestępczym. Cezary na pytanie prokuratora odpowiedział, że również zna osoby z wyrokami. Zapewniał, że nie doszło do porwania Mariusza. Udział Remigiusza K. i Adriana H. w całym zdarzeniu określił niemal jako incydentalny. Przy tym powiedział, że bał się kolegów Mariusza.
Wszystko wydarzyło się 21 stycznia ub.r. Proces cały czas trwa i nie jest łatwy. Z zeznań jasno wynika, że sprawcy i ofiara znali się. Z pierwszych ustaleń śledczych wynikało, że Adrian H. chciał zrobić interes na sprzedaży kilograma metaamfetaminy. Znał się z Mariuszem z więzienia. Spotkał się z człowiekiem z Leszna, najprawdopodobniej powiązanym z jakąś grupą nowosolską. On dał Mariuszowi 55 tys. zł na zakup narkotyku. Dziś wiadomo, że pieniądze dał Cezary.
Mariusz kasę wziął i ukrył się w hotelu w Zielonej Górze. Chciał przeczekać, bo jak zeznawał – kasę dali „leszcze”. Na pierwszej rozprawie Mariusz niespodziewanie zmienił zeznania. Powiedział, że nie doszło do żadnej narkotykowej transakcji. Umniejszył rolę oskarżonych w całym zdarzeniu. Mówił, że początkowo był zdenerwowany na Adriana, i to z tego powodu miało wynikać obciążanie go zeznaniami. Również efektem zdenerwowania miało być zeznanie dotyczące narkotykowej transakcji.
Pewne na razie jest to, że w całej sprawie poszło o pieniądze. Padają też różne kwoty, 55 tys. zł, 80 tys. zł i 100 tys. zł. Możliwe, że wyższe kwoty zawierają odsetki od niespłaconego długu.