Zielonogórski Sąd Okręgowy nie miał wątpliwości co do winy Mirosława Cz. Uznał go winnym zabójstwa 18-letniej Basi, do którego doszło 29 lat temu w okolicach miejscowości Radomia.
Mirosław Cz. został skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo i gwałt 18-latki. Sąd zadecydował o odebraniu mu praw publicznych na 10 lat i podanie wyroku do publicznej wiadomości w Gazecie Lubuskiej. Wyrok nie jest prawomocny.
Mirosława Cz. wprowadzili policjanci. 61-latek wyroku wysłuchał w kajdankach, bez żadnych emocji na twarzy. – Uznaję Mirosława Cz. winnym zabójstwa Barbary – powiedział sędzia Jedrzej Witkoś z zielonogórskiego Sądu Okręgowego. Skazał mordercę Basi na 25 lat więzienia. Dodatkowo pozbawił go praw obywatelskich na 10 lat i orzekł publikację wyroku w Gazecie Lubuskiej. Wyrok nie jest prawomocny.
W 1971 r. uniknął kary śmierci. Został na nią skazany za zgwałcenie i zamordowanie 15-letniej dziewczynki. Karę śmierci zamieniono mu jednak na 25 lat więzienia. Decyzją poznańskiego sądu, wówczas wojewódzkiego, zza krat wyszedł już po 12,5 roku odbycia kary. Miesiąc po opuszczeniu zakładu karnego zabił Basię. Zgwałcił 18-latkę i udusił biustonoszem. Do tragedii doszło na drodze do miejscowości Radomia 29 lat temu.
Morderca byłby dziś na wolności gdyby nie badania DNA. Materiał do badań pobrano z dowodów, które z miejsca zbrodni zabezpieczył wtedy prokurator Zbigniew Fąfera z Zielonogórskiej Prokuratury Okręgowej. To one pozwoliły skutecznie oskarżyć i wczoraj skazać Mirosława Cz., który 29 lat temu był podejrzanym o to zabójstwo. Widzieli go świadkowie, w tym mama zamordowanej dziewczyny. Niestety przed laty zabrakło dowodów aby móc go skazać. Wyszedł na wolność i mieszkał spokojnie w Poznaniu.
Wczoraj Mirosław Cz. usłyszał najwyższy z możliwych wyroków. Kary 25 lat więzienia żądał dla niego prokurator. Więcej nie mógł. – 29 lat temu były dwa rozwiązania, 25 lat więzienia albo kara śmierci, dożywocia nie było, a dziś nie ma kary śmierci – wyjaśnia prokurator Fąfera. Prokuratura nie mogła więc żądać dla mordercy kary dożywotniego więzienia.
Z rozstrzygnięcia zadowolony jest oskarżyciel. – Wyrok to duży sukces prokuratury, ale i mój osobisty. Do sprawy podchodziłem bardzo emocjonalnie. Zdarzenie miało miejsce kiedy zaczynałem pracę w prokuraturze. Kiedy dostałem sprawę trzy lata temu podszedłem do niej z sentymentem – mówi prokurator Fąfera.