Morderca Krystyny Ch. może spać spokojnie. Nikt go już nie szuka. Ciało 38-latki zostało znalezione zakopane głową w dół w lesie w Zielonej Górze w 2017 r. – Śledztwo zostało umorzone z powodu braku możliwości wykrycia sprawcy – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej.
Wszystko zaczęło się 25 lutego 2017 r. W lesie w Zielonej Górze, podczas wycinki drzew, pracownicy zauważyli nogi wystające z ziemi. Na miejsce została wezwana policja. Okazało się, że to zwłoki kobiety zakopane głową w dół.
Na miejsce zjechały się policyjne wozy oraz technicy kryminalistyczni. Dojechał prokurator. Teren został odcięty przez policję. Oględziny trwały wiele godzin. Ciało zostało odkopane. W ziemi było krótko, w dodatku zachowało się w dobrym stanie, ponieważ to był okres silnych mrozów. Od razu było pewne, że doszło do zabójstwa. Świadczyły o tym ślady na ciele kobiety.
Ustalono, że denatka to 38-letnia Krystyna Ch. z Zaboru koło Zielonej Góry. Mężatka, matka czworga dzieci. Co jakiś czas jeździła do pracy w Niemczech.
Śledztwo dotyczące zabójstwa kobiety od samego początku zostało jednak objęte ścisłą tajemnicą. Zielonogórska prokuratura nie zdradzała żadnych szczegółów. Prokuratorzy dosłownie nabrali wody w usta. Do dziś prokuratura nie poinformowała nawet jak została zamordowana 38-latka.
Krystyna Ch. była w domu w Zaborze 15 stycznia 2017. przed godz. 1:00 w nocy. To ponad miesiąc od odnalezienia zwłok. Jak ustaliliśmy, 38-latka w tym dniu pokłóciła się z mężem. Mieli się nawet poszarpać. Po chwili wszystko wróciło do normy. Kobieta położyła do łóżek czworo dzieci i razem z mężem poszli spać. – Między północą a godz. 1:00 Krystyna wstała z łóżka, ubrała się i wyszła z domu przy ul. Szkolnej 3 – opowiadała nam koleżanka 38-latki. Od 15 stycznia nikt już żywej Krystyny nie widział. Jej zniknięcie było bardzo dziwne. W domu zostawiła swój portfel z pieniędzmi, dokumentami oraz kartami bankomatowymi.
Śledczy szybko wrócili na miejsce odnalezienia zwłok Krystyny. Zabezpieczono dużo różnych śladów. W tym odciski opon samochodu, którym morderca mógł przywieźć ciało Krystyny lub wjechać z nią do lasu i tam ją zamordować. Na miejsce przywieziono na lawecie samochód należący do osoby bliskiej kobiecie. Porównywano ślady kół pojazdu z tymi znalezionymi na miejscu odkopania ciała. Teren przeszukały specjalistyczne psy, które poszukiwały m. in. ciała Ewy Tylman w Poznaniu. I nic.
Dopiero w lipcu 2017 r. pojawiła się pierwsza oficjalna informacja dotycząca sprawy zabójstwa Krystyny. Śledczy szukający mordercy opublikowali zdjęcie kluczyków od samochodu kia. Zostały znalezione przy ciele zamordowanej kobiety. Prowadzący śledztwo prosili o identyfikację kluczyków. Nic z tego nie wyszło.
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, w kręgu podejrzanych o morderstwo była osoba bardzo bliska Krystynie. – Od samego początku ten mężczyzna był podejrzany o dokonanie zabójstwa, ale nie mieliśmy na to żadnego mocnego dowodu – opowiada nam anonimowo jeden ze śledczych. Jego wina dowodowo była bardzo trudna do udowodnienia. Nie przydałaby się analiza materiału DNA znalezionego na ciele denatki, bo ta osoba była przy Krystynie.
Morderca kobiety cały czas był na wolności. I wiemy już, że tak pozostanie, przynajmniej na jakiś czas. – Śledztwo dotyczące morderstwa zostało umorzone z powodu braku możliwości wykrycia sprawcy – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. To oznacza, że sprawą już nikt się nie zajmuje. – Sprawca zabójstwa może odetchnąć. Niestety, nikt go już nie szuka – mówi nam jeden z śledczych. Akta sprawy trafiły na półkę z adnotacją ”sprawca niewykryty”. – Wygląda na to, że mamy do czynieni ze zbrodnią doskonałą, ale takich nie ma. Po prostu nie daliśmy rady udowodnić podejrzanemu jego winy i tyle – denerwuje się osoba pracująca nad sprawą.
Umorzenie śledztwa nie oznacza, że sprawa zostanie zapomniana. W razie natrafienia na jakikolwiek konkretny trop, sprawa może zostać wznowiona. Śledczy mają na to 30 lat.