W środę, 21 lutego, przed zielonogórskim sądem okręgowym zeznawała Elżbieta Kikoła, mama uduszonego Tomka. – Nidy nie zapomnę chwili, kiedy musiałam powiedzieć wnusiowi, że jego tata nie żyje – płacze kobieta, która wystąpiła również o zadośćuczynienie w wysokości 120 tys. zł. To pieniądze dla rodziców i syna Tomka.
Sąd przesłuchał tylko mamę zaduszonego Tomka. – Najbardziej został skrzywdzony wnuczek. Nie ma już ojca, który go kochał i dla którego on był wszystkim – mówi Elżbieta Kikoła. Dla Tomka jego 10-letni dziś syn był największym szczęściem. E. Kikoła przyznaje, że najtrudniejszym dla mnie momentem było powiedzieć wnuczkowie, że jego tata nie żyje. – Przyłożył do serduszka zdjęcie Tomka i tak płakał. Tego się nie da opisać słowami – wspomina mama Tomka.
Chłopiec cały czas nie może pogodzić się ze śmiercią ojca. – Wystąpiliśmy o zadośćuczynienie dla ridzciów i dziecka, między innymi za cierpienie i doznane krzywdy – mówi mecenas Łukasz Cieślak, oskarżyciel posiłkowy rodziny Tomka. Pani Elżbieta nie kryje, że ma żal do oskarżonego. – Nigdy nas szczerze nie przeprosił za to całe zło, które zrobił. ,,Przepraszam” padło mechanicznie dopiero w sądzie, bo tak wypadało – mówi kobieta.
Na wcześniejszych procesach zeznawał taksówkarz, który widział bójkę Ariela W. i Tomasza Kikoły. Opowiadał o tym jak wojskowy kopał Tomka w klatkę piersiową, wyszarpywał z taksówki i uderzał. Potem pobiegł za nim i po wszystkim chciał zamówić kurs. Ariel W. uciekł kiedy taksówkarz powiedział, że wzywa pomoc do leżącego Tomka.
29-letni Ariel W. to zawodowy wojskowy, oficer w stopniu podporucznika, służący w jednostce w Tomaszowie Mazowieckim, elitarnej brygadzie kawalerii powietrznej. Uczestnik misji w Afganistanie. Jest oskarżony o spowodowanie śmierci Tomasza, 35-letniego zielonogórzanina. Nie przyznaje się do tego, że chciał zabić. Zapewnia, że nie zna żadnych chwytów samoobrony. Mówi, że nawet nie był ich uczony w wojsku. Żadne takie umiejętności nie były mu też potrzebne w związku z udziałem w misji w Afganistanie. Zeznał, że w czasie patroli w Afganistanie chodził z bronią, która nie była gotowa do strzału.
Do tragedii doszło w Andrzejki 2015 r. Kilka godzin przed tragedią Tomek bawił się w dyskotece w centrum Zielonej Góry z koleżankami 29-letnią Anią i 42-letnią Wiolettą ze Zgorzelca (obie już zeznawały przed sądem). Z Anią znał się znacznie lepiej. Na dyskotece był też Ariel W. z kolegą. Przyjechali zabawiać się do Zielonej Góry z Wrocławia, gdzie byli na dwumiesięcznym kursie oficerskim. Ariel W. bawił się z dziewczyną Tomka. Zabawa skończyła się tragedią.
Tomka znaleziono leżącego na placu w centrum Zielonej Góry. Nieprzytomny mężczyzna karetką pogotowia ratunkowego trafił do szpitala. Zmarł nie odzyskując przytomności. Sekcja zwłok wykazała, że Tomek był duszony, czego efektem był śmiertelny obrzęk mózgu. Poszukiwania sprawcy były bardzo trudne. Tylko upór śledczych z zielonogórskiej prokuratury i policji doprowadził do rozwiązania zagadki i ustalenia sprawcy.